wtorek, 31 grudnia 2013

Głosy i nie tylko one....

Będzie mało skromnie... Pani M bierze udział w zabawie Finka z kominka, którą stworzyła Fidrygauka.
W związku z tym jeślo ktoś ma ochotę serdecznie uprasza się o głosy :)
lub po Waszej prawej stronie---------



A póki co pani M. została wyciągnięta z łóżka przez głodną Kropeczkę....
Jeszcze nigdy wcześniej żaden Stworek nie bywał głodny w tak różnych porach wczesnego poranka czy nocy...
Tym razem jakaś siła natury potrafi zbudzić panią M. o 3 w nocy i jak po sznurku sprowadzić po schodach do szafy z chlebem i lodówki.
Kanapka z serem czy szynką załatwia sprawę... zazwyczaj...

Ale wpis nie miał być o jedzeniu, tylko o balu.
I to niezwykłym, bo sylwestrowym.
Wiele lat temu wszystko wyglądało inaczej,
W czasach liceum a nawet ostatnich (w starym systemie) latach podstawówki, pani M. czekała na ten dzień z wielkim podekscytowaniem.
Szczególnie na jeden z nich.
(Podobno powodem wcale nie była obecność pana M. :))
Miesiąc wcześniej omawiało się obowiązujące stroje (które jeansy i jaka bluzka do tego :) )oraz oczywiście listę zaproszonych.
Z czasem Sylwester stał się po prostu jedną z imprez.
Wcale nie najbardziej wyczekiwaną.
A kiedy pojawiły się Stwory, państwo M. zgnuśnieli do tego stopnia, że stawiają na domówki.
Nie dlatego, że nie lubią się bawić!
Bardzo lubią, ale wtedy kiedy mają na to ochotę.
A Sylwester ma to do siebie, że trzeba go świętować dokładnie 31 grudnia.
Zazwyczaj tego dnia przeobrażają się w kanapowców.
Nudy, prawda?

Z ręką na sercu trzeba jednak przyznać, że typowe bale sylwestrowe z cekiniastymi kreacjami i w garniturach, nie leżą w ich naturze.
Styl tak zwany "casual" sprawia im dużo większą frajdę.
Póki co jednak są z lekka uziemieni.
A właściwie pani M. jest uziemiona.
Lokator brzuszka nie pozwala jej na płynne ruchy i zbyt długie nocne siedzenie.
Ale gdy tylko będzie nieco bardziej samodzielny (czyli gdy babcia zgodzi się z nim zostać....) pani M. ma plan.
Wyjść w miasto i przetańczyć całą noc!
Obojętnie którą :)



piątek, 20 grudnia 2013

Zakupy ONLINE

Firma z fajnymi ubraniami i śmieszną reklamą zawiodła panią M. straszliwie.
A tak się szykowała, że gdy zobaczy Pana z paczką to ona będzie krzyczeć z zachwytu tak jak w ich spocie...
Obiecują, że towar dojdzie do klienta w ciągu 3 do 5 dni...
Po 3 dniach informacja, że towar oddany firmie kurierskie i co? I nic własnie....
Po kolejnej rozmowie z kolejną konsultantką pani M. dowiedziała się , że oni w środę mieli GOTOWY towar do oddania kurierowi, a nie oddali go już w tym właśnie dniu..
Grrrrrrrrrrrrrrrrrr... Problem z czytaniem ze zrowumieniem czy zabieg specjalny?
No w kazdym razie część prezentu dla pana M. nie dotrze na czas....
A skoro nie dotrze to pani M. wypnie się na "zalaną" firmę i go nie odbierze wcale...
Bo po co jej to po świętach???
Po nic...

Morał z tego prosty.
Zamawiaj online jakiś miesiąc przed planowaną datą obdarowania jakiegoś szczęśliwca.
Lub rusz tyłek z domu i kupuj tylko w realu (żadnej reklamy marketu proszę się nie doszukiwa!)

I tym samym pani M. chcąc nie chcąc stała się przedświątecznym narzekaczem....
I za chwilkę musi ruszyć po Stwora, przejąć go z Wigilii klasowej i udać się do centrum handlowego...
Po prezent dla pana M....


środa, 18 grudnia 2013

Znieczulica

9 rano, sklep o nazwie małego kwiatka.
Ludzi całkiem sporo jak na dość wczesną porę.
Przeważają matki (z wózkami lub bez) i emeryci.
Wydawałoby się, że grupa teoretycznie dość empatyczna.
Emeryci z racji wieku i doświadczenia a matki...
No sami rozumiecie...
Powinny być wyrozumiałe i może trochę współczujące.

Pani M. dokulała się ze swoim brzuchem do kasy.
Kolejka spora.
Przed nią matka polka z wypełnionym po brzegi koszykiem oraz pani po 50tce.
Obie zdrowo wyglądające (kilkadziesiąt lat temu miałyby branie na wioskach-bo czym solidniejsze tym lepsze), biuściaste i silne.
Tuż przed ich oczami wielki szyld oznajmiający, że kobietom w ciąży itp ustępujemy miejsca.
Panie zmierzyły pania M. od góry do... brzucha... i szybciutko zmieniły kierunek obserwacji.
Pomyślicie, że przeraziła je zawartość koszyka...
No, nie bardzo...
Jako, że ten stan i etap nie pozwala na dźwiganie, pani M. ograniczyła się do 6 podstawowych produktów obiadowych i 2 paczek ciastek na dzisiejsze warsztaty świąteczne.
A może brzuszek jeszcze za mały?
Chyba też nie bardzo... doskonale go widać.

Umówmy się, że panie miały wadę wzroku.. ekhmmmm
Cóż.. jak trzeba czekać, czekamy.
Tymczasem za panią M. kolejka rosła.
Kolejna matka nerwowo ustawiła się za plecami naszej bohaterki.
Wózek tym razem ledwo trzymał swoją zawartość.
Zadzwonił dzwonek i druga pani ekspedientka łaskawie klapnęła przy kasie z  numerem 2.
W idealnym świecie wszyscy ustąpiliby miejsca ciężarnej, z uśmiechem wskazując jej miejsce przy kasie.
Ale to tylko w idealnym świecie, w naszej polskiej rzeczywistości było zupełnie inaczej.
Pani z wielkim wózkiem zakupów z prędkością światła wyprzedziła swoją sąsiadkę i dysząc zaczęła rozkładać wybrany towar na samojeżdżącej taśmie...

Nie ma to jak chęć pomocy i świąteczny nastrój!
Nie ma to jak znieczulica!

I jak się tu dziwić, że mężczyźni nie dostrzegają takich rzeczy?


niedziela, 15 grudnia 2013

Matka i córka

Kiedy w 20 tygodniu dowiedzieli się że to dziewczynka, pani M. już widziała spineczki i kokardki.
Kiedy położyli to małe, ciepłe ciałko na brzuchu pani M. miłość stała się jeszcze większa.
Chociaż synka kochała nad życie, to bez problemu pokochała swoją dziewczynkę.
Ale tak słodko było tylko na początku....
Mała istotka okazała się wielkim wyzwaniem.
Były straszne płacze, całodzienne kolki i totalna niechęć do jedzenia..

Uroki macierzyństwa, które dawało jej pierwsze dziecko, odeszły w niepamięć...
Pozostał chaos... na każdym polu... a największy w jej głowie.
Pani M. doszukiwała się jakiejś nieznanej choroby i oczywiście własnych błędów...
Chwilami popadała w obłęd...
Jej życie nagle trwalo od jednego karmienia do następnego.
Jesli Mała Istota zjadała choć połowę, pani M. oddychała z ulgą.
Jesli nie... znowu rozmyślała o przyczynie i szukała jej w sobie...

Tak naprawdę przez niemal cały pierwszy rok żyła w letargu.
Nie miała siły na nic więcej.
Byle tylko jej mała córeczka cokolwiek zjadła.

Przełom nastapił, gdy wraz z ukończeniem roku i wprowadzeniem już niemal "ludzkiego" jadłospisu, mały człowik zaczął wykazywać zainteresowanie smakami.
Ale choć kolki i totalne negowanie jedzenia odeszły w niepamięc, zaczął się okres buntu.
O tak... nawet tak małe dziecko wie co zrobić, by uprzykrzyć życie.
A ona  była żywa, pomysłowa i niezwykle złośliwa....

Ale zmiana nastąpiła...
Podkradła się niezauważona...
Z dnia na dzień Młoszy Stworek stał się mądrą dziewczynką.
Oczywiście ma swoje gorsze momenty... i nie jest typem pokornym.
Ale więź jaka powstaje między nią a panią M jest coraz fajniejsza.
Są przyjaciółkami...
Są jak matka i córka...


piątek, 13 grudnia 2013

Dołek

Tak, to z pewnością jeden z tych dni...
Dni, których dawno już nie było.
Pani M. czuje się wycofana, odcięta od świata.
Cztery puste i obce ściany.
a poza nimi otwarty świat.


Że pani M jest niewdzięczna?
Że nie docenia?
Docenia.
Cieszy ją to, co ma.
Ale chciałaby aby i ją zrozumiano.






czwartek, 12 grudnia 2013

Zapach pierników i mandarynek...

Zapach papryki, pieczonej kiełbaski i kurczaka miesza się z zapachem pomarańczy i goździków.
Na szklanym ekranie właśnie przewija się król Julian ze swoim charakterystycznym akcentem/sposobem mówienia.
Pani M. rozłożona na jasnej kanapie przegląda internet.
Prezenty w większości kupione (wystarczy poszperać w szafie na korytarzu lub odwiedzić sypialnię).
Pozostało juz tylko odliczanie.

Zabawne, że z wiekiem wcale nie czeka się na prezenty....
Przynajmniej pani M. nie czeka, a jesli już to na prezenty innych i moment gdy je otwierają..
Najważniejsze jest spotkanie z rodziną, te same od wielu lat rytuały, smak potraw, słuchanie kolęd.
To chyba najpiękniejsze w Święta.
Każdy jest przyzwyczajony do zupełnie innych zwyczajów.
I chociaż pani M. bardzo lubi odwiedzać teściów to nigdy nie czuje TEJ wigilijnej atmosfery tak bardzo jak u swoich rodziców.

Nie wyobraża sobie nawet jak to będzie, gdy kiedyś skończą się kolacje wigilijne u mamy (bo pewnie z wiekiem będzie miała coraz mniej siły...).
Czy pani M. będzie potrafiła stworzyć swoim Stworkom niezapomniane chwile?
Chciałaby bardzo by ten dzień i te święta były dla nich tak samo ważne i wyjątkowe jak dla niej.
By wyczekiwały na nie z radością...

I aby zawsze gdy poczują zapach mandarynek i pierników, powracały myślami pod kolorowe drzewko i do stołu przy którym zasiada cała rodzina...


środa, 11 grudnia 2013

Rozwód

Babcia pana M. przeżyła z dziadkiem M. 35 lat.
Kiedy słyszy o rozwodach tylko kręci głową.
Zazwyczaj mówi wtedy, że gdyby ona miała tak robić za każdym razem gdy dziadek nabroił, to byłaby wielokrotną rozwódką.
A teraz to dziwne czasy, lepiej wyrzucić niż naprawiać.

Panią M. zasttanowiły natomiast poranne rozważania jednej z dziennikarek.
Już jakiś czas temu, przy okazji historii długich związków, stwierdziła ona,ze wokół niej wszyscy są singlami z odzysku.
Ze ta para z kilkunastoletnia stażem to jest jak okaz zwierzęcia na wymarciu.
Pani M. pomyślała chwile i wsród jej znajomych (tych bliskich) rozwodów nie ma.
Oczywiście w klasie Stworów są rodziny z takimi doświadczeniami, ale na cała klasę jest ich może 2, 3 przypadki.
Na szczęście.
Fakt jest jednak faktem ze dziś rozwodzimy sie dużo szybciej i łatwiej niż kiedyś.

Dlaczego?
Za szybkie tempo? Brak czasu dla siebie nawzajem? A może po prostu konsumpcyjny tryb życia tak nas nauczył?
Odpowiedzi są zapewne rożne.
Tak jak różne historie związków i powody ich rozstania.
Jedno jednak jest pewne.
Rozwód to zawsze porażka, ból i tragedia... Dla każdej strony....
I na pewno trudno ułożyć sobie wszystko w głowie, pogodzić się z rzeczywistością i starać się żyć na nowo....

piątek, 6 grudnia 2013

Fidrygauka, szklanka, telefon, moneta....

Każdy kto ją zna wie doskonale, że uwielbia czytać.
Ciężko odgadnąć co konkretnie.
Trudno też zauważyć to jej hobby teraz.
Od prawie siedmiu miesięcy pani M. nie przeczytała bowiem żadnej książki.(Lokator/ka jej Brzuszka jakoś nie ma ochoty na długie siedzenie przed zapisanymi kartami.)
Ale czasy są jakie są i poza tradycyjną książką czy gazetą przeczytać można różne internetowe formy wypowiedzi.
Poza informacjami, "njusami" i szperaniem po allegro (w poszukiwaniu prezentów oczywiście) pani M. bardzo lubi czytać blogi.
Kilka z nich odwiedza regularnie nawet wtedy gdy sama nie ma ochoty na napisanie kolejnego posta.
I tutaj przechodzimy już prawie do tematu, a przynajmniej do pierwszego wyrazu w nim zawartego: FIDRYGAUKA (klik).
Jeśli ktoś jej jeszcze nie odnalazł, musi to zrobić niezwłocznie.
Świetny warsztat, ciekawe pomysły i naprawdę wiele mądrych refleksji.
To właśnie Fidrygauka jest pomysłodawczynią pewnej zabawy (klik).
Pani M. spróbuje się przyłączyć!
A co!
Za oknem sypie, oknami wieje więc zacząć czas.. ( a sprzątnie się....samo....)

Chwila, moment! Dzwoni TELEFON.
Trzeba odebrać bo przecież... hmmm... bo przecież...
Świat się zawali?
A może zostaniemy odcięci od jakichś niezmiernie ważnych informacji?

Nie, to tylko mama pani M. Poranne obgadanie różnych spraw.
Dobrze, że istnieją telefony- myśli pani M.
Ale to tak nieco bez przekonania jej wyszło.
Dobrze, że istnieją telefony?
A może dobrze, że są fajne taryfy gdzie gadasz bez końca? Albo, że leżąc na plaży w Chorwacji możesz pogadać z kimś kto właśnie ma przerwę w pracy, w Polsce?
Albo gdy na świecie pojawi się Mały Człowiek możesz kilka minut po tym wydarzeniu przesłać jego zdjęcie rodzinie....
Wszystko prawda, ale...
Telefon to smycz. Krótka czasami.
Telefon to uzależnienie.. Gdy wysiada bateria nagl;e czujemy się odcięci od świata..
Telefon to denerwujące narzędzie w rękach dzieci...
Przynajmniej dla pani M., która nie może zrozumieć po co dzieciom w klasach 1-3 (bądź młodszych) dawać telefon do szkoły?????
Nauczyciel ma numer rodziców i ZAWSZE może zadzwonić...
Gdy dziecko jest starsze i bardziej samodzielne (nagle zechce pójść do koleżanki po lekcjach a matka półmartwa nie może go namierzyć od 3 godzin...) pani M. będzie miała mniej argumentów przeciw...
Fakt jest jednak faktem że nie znosi gdy dzieciom za wcześnie funduje się taką "zabawkę"...


Przecież kiedyś tego nie było i rodzice dawali radę bez kontaktu z pociechą co pół godziny.
Sami nie mieli wyjścia. zanim telefon stał się niezbędnym elementem wyposażenia naszych domów byliśmy zmuszeni korzystać z automatów na MONETY.
(Pani M. byłoby ciężko bo monet a nawet papierowych pieniędzy z reguły nie nosi, woli płacić plastikiem :) )
Do dziś pani M. pamięta, gdy będąc w Szkocji biegła przez wielkie pole trawy (pięknej, brytyjskiej, mega zielonej...ech) do budki z telefonem (nie czerwonej) i wrzucała do niej monety z ostem, by przez chwilę porozmawiać z mamą...
A koszt tych rozmów do tanich nie należał.
I mama przeżyła jakoś z kontaktem raz w tygodniu przez niemal trzy miesiące....


(Czy pani M. wspominała  kiedyś jak bardzo pokochała Szkocję??? )
Brytyjskie monety są sporo ciężze niż nasz, prawda?
Wtedy, te 13 lat temu były one, dla 21letniej studentki, na wagę złota.
Zarabiała 3,5 funta na godzinę... Szczyt marzeń...
Pracując jakwół od zmierzchu do świtu przez miesiąć była w stanie zarobić tyle co jej mama w dwa miesiące (również harując ciężko).

Ech... to były czasy...
Ale dziś też są piękne i będzie się je wspominać z nostalgią..
Nawet gdy czasem płyną łzy i tęskni się za tym, co było...
Jedno pozostało niezmiennne.
Gdy za oknem brzydko i zimno najlepsza jest SZKLANKA gorącej herbaty z cytryną..
Hmmmmm...
Przy okazji... zastanawialiście się może dlaczego ciągle mówi się o szklankach, a tymczasem częściej pijemy gorące napoje w kubkach.
No przynajmniej pani M.
Kubek to podstawa.
Nawet dziwnie czuje się, gdy przy okazji odwiedzin u babci G. czy jakiejś cioci, herbatę serwuje się w klasycznej szklance...

A Wy w czym lubicie pić herbatę?

wtorek, 3 grudnia 2013

Będzie strasznie..


Słyszała skrzypienie schodów.
Gdy zamknęła mocniej oczy prawie dokładnie widziała jak się skrada, jak pełza (patrz film "Mama")...
(Zdrowaś Mario..... poszło w ruch)
A potem pojawiło się ono... z podkrążonymi oczyskami...
Straszne i samotne jednocześnie,
A przecież nie oglądała tych filmów.
Jakiś trailer, zdjęcie, karykatura w "Strasznym filmie 4"...
Ale one i tak siedziały w jej głowie.
Cicho i grzecznie.
Do dzisiejszej nocy.
Nie spała od 3 nad ranem.
A gdy budzik zadryndał o 6:30 nie miała siły wstać.

Ale już się nie bała.
Zapaliła lampkę.
Zniknęły....


wtorek, 26 listopada 2013

Rozmowy NIE-KONTROLOWANE

Wieczorna rozmowa z Najstarszym Stworem...
-Jak Ty brzydko piszesz, ja się nie mogę doczytać, a co dopiero pani. Tak ładnie pisałeś wcześniej...
-Ja czasu nie mam...
-Ale w domu masz go sporo, mógłbyś ładniej pisać.
-Tak? Czyli że wolałabyś, żebym się urodził ładnie piszący ale głupi i mało inteligentny niż taki mądry (w domyśle: jak jestem) ale brzydko piszący?


Stworek Młodszy....
Po wizycie u kobiecego lekarza okazało się, że szyjka (macicy oczywiście) zaczęła się skracać.
Pesymistka nr 1, czyli pani M. od razu uderzyła w lament..
Gdy tak siedziała w pomieszczeniu do którego i król chodzi piechotą, podeszła do niej Młodsza Pociecha.
Odsunęła jej bluzkę i powiedziała do Brzucha;
-Oj Kropeczko, Kropeczko jesteś niegrzeczna. Ty nawet nie wiesz jak brzydko będziesz wyglądała z krótka szyjką...

poniedziałek, 18 listopada 2013

Brak różowych okularów

Pani M. siedzi i ryczy...
Dzień zaczął się słabo.
Stworek Starszy obudził się z wielkim płaczem.
Tęskni za starą szkołą i swoimi przyjaciółmi
Ta szkoła mu się nie podoba.
Klasa już zgrana a on nowy...

Jak go pocieszyć?
Słowa niewiele tu pomagają.
Kiedy dziecko nie jest szczęśliwe, świat wygląda bardzo ciemno...

czwartek, 14 listopada 2013

Grzech

-Mamo, mamo! A czy zerwać z dziewczyną to grzech?
-Oczywiście, że nie.
- Aaaaaa, to tylko zerwać z żoną to grzech.-stwierdza uspokojony Stworek Najstarszy.

wtorek, 12 listopada 2013

Powrót

Pani M. wcina zółty ser...
Wczoraj ostatecznie zrezygnowała z bloga nr 2...
Stał się zbyt prywatny.. zbyt pierwszoosobowy.
Dombeznamiaru jest choć odrobinę anonimowy.. może nie jeśli chodzi o emocje, ale o imiona, życie totalnie prywatne...

Druga zmiana to poradzenie sobie z pewnymi negatywnymi emocjami...
Udało się...i właściwie już ich nie ma w 90%...
A przynajmniej to najbardziej męczące odeszło w niepamięć.
Zostały typowe jesienno-babskie klimaty delikatnie depresyjne.
Ale ona się nie da!
No way!
Poradzi sobie i już..

A najlepszy sposób to nowe kosmetyki :) Makijazowe...bo niestety ostatnio trochę się jej wytłukły/wykruszyły...i nie ma!

poniedziałek, 28 października 2013

Ambassada

W ciepłym świetle wytłumionych lampek, z zapachem popcornu i roztopionego sera zasiadła pani M razem z małżonkiem na średnio wygodnych fotelach kina.
Oczekiwania ogromne, bo Machulski, bo Więckiewicz no i Hitler...
Po ponad 20 minutach reklam wreszcie się zaczął.
I od razu pierwsze zaskoczenie.. mimo że w trailerach pokazywany jest głównie świat z okresu wojny, my dostajemy rzeczywistosć.
Warszawa, rok 2012.
I to wprowadzenie do przeniesienia w czasie trwało 1/3 filmu...
Państwo M. zaśmiali się ze dwa razy.
Potem Nergal mówiący nie swoim, podlożonym głosem.
I mimo, że gra aktorska naprawdę fajna, to jednak czegoś brakowało...
A może za dużo było pewnych rzeczy.
Na przykład product placementu.
Zresztą to samo z wielowątkowością, którą nazwać można wręcz wątkowym gadżeciarstwem.
Szkoda...bo pomysł bardzo ciekawy, ale niestety źle poprowadzony....
Jak na jakość zapisaną w nazwisku reżysera to stanowczo za mało...


czwartek, 10 października 2013

Mniej

Pani M. ostatnio mniej pisze, a tyle się dzieje..
Winę za to ponosi mój drugi, mniej anonimowy blog, który jest pamiętanikiem.
Tam piszę jako ONA, nie pani M.
ale woli ten podział.
Słoneczne mieszkanie na trzecim piętrze tętni życiem.
I choć stara się być miłe i przytulne wciąż jest strasznie obce..
Ale pani M. zna to już bardzo dobrze.
Okres przystosowania i oswojenia musi potrwac.. co najmniej rok musi potrwac...

piątek, 23 sierpnia 2013

Męski punkt widzenia?

W domu państwa M. od tygodnia goszczą nowe książki i stosy okładek.
Mały Stwór jest bardzo podekscytowany i z ochotą pomaga w owijaniu swoich podręczników. Z namaszczeniem nakleja na nie swoje imię i nazwisko i najważniejszą informację: klasa Ia....
Tymczasem Stwór Starszy, który najbardziej na świecie lubi główkować i rozmyślać, wciąż siedzi w swoim własnym świecie.
Pani M. pyta:
-Chodź, owiniemy teraz Twoje książki i zeszyty.
-Nie mamo, sama to zrób.
-Ale przecież to Twoje książki.
-No tak, ale jak dla mnie bez okładek też są ładne...

No tak... ładne są ale może przez pierwszy miesiąc...
Gdy pani M. opowiedziała tę historię swojemu mężowi, on tylko wzruszył ramionami.
Dla niego również brak okładek to rzecz najzupełniej normalna, bo okładka nie robi żadnej różnicy...

I nawet taka błaha sprawa pokazuje jak bardzo różni się kobiecy punkt widzenia od tego męskiego.
Nawet ośmioletni mały mężczyzna przywiązuje wagę do zupełnie innych rzeczy niż kobieta/dziewczynka.

i wiecie co... to bardzo dobrze, bo dzięki temu  świat jest trudniejszy ciekawszy....

środa, 21 sierpnia 2013

Wyprawka szkolna

Płonne nadzieje pani M. o spędzeniu leniwego poranka sam na sam z kanapką, herbatką i komputerem prysnęły jakieś 10 minut temu....
Jak to jest, że gdy budzi swoje Stwory do szkoły, nie może ich zwlec spod pościeli... tymczasem gdy tylko są wakacje lub weekend, one wstają o 7 rano...
Z drugiej strony już za 12 dni powrót do innej rzeczywistości.
Cisza i spokój poranny początkowo będą tak nienaturalne, że niemal bolesne.

Tymczasem na miękkiej kanapie ( z Ikea oczywiście :)) siedzi pani M. i Stworek Starszy.
Już zdążyli opowiedzieć sobie co im się śniło, jak się wyspali i jak bardzo się kochają.
Starsza latorośl zajęła się swoją nową pasją- Warhammerem ( takie ludki, gry strategiczne itp), a matka planuje co tu jeszcze kupić przed 2 września...

Czy wiecie, że podręczniki na jedno dziecko kosztują ponad 300 zł?
Do tego plecak- od 100zł wzwyż
A tak zwana wyprawka czyli zeszyty, bloki, farbki itp itd to kolejne 80-100zł...
Srednio 500 zł  na jeden łebek.
Co mają zrobić rodziny, których zarobki są naprawdę niskie?
Prosić w szkole o pomoc...
Ok. Ale i tak wszystkiego nie dostaną....

Największym problemem są zmieniające się co roku tytuły podręczników.
Dzieci M. mają zupełnie inne tytuły do wszystkich (poza religią) przedmiotów.
A różnica między nimi to tylko 2 lata...

Niestety najbardziej cierpią na tym dzieci, szczególnie te z ubogich rodzin...
Pewna znajoma z byłego przeszkola Małego Stworka opowiadała o swojej sytuacji...
Ona nie pracuje, ma dwójkę dzieci.
Mąż zarabia 1700zł..
Czyli wyprawka do szkoły to prawie 1/3 ich zarobków. A gdy młodsze dziecko podrośnie będzie jeszcze więcej.
Do pracy nie może iść bo nie ma z kim zostawić Młodszego, który bardzo często choruje.
Na opiekunkę nie zarobi.
Nie wspomnę nawet o ich warunkach mieszkaniowych, bo to jeszcze gorsza historia..
A takich rodzin jest w Polsce sporo.
Na pewno otrzymują jakieś zasiłki, pomoce itd... ale smutne jest to, że nie mogą sami pozwolić sobie na zaspokojenie podstawowych potrzeb swoich dzieci....

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Dzieje się

Jak w temacie... Dzieje się...
Zmiany bez końca...
A pani M. nie może uwierzyć, że tak bardzo tęskni za znienawidzonym jeszcze 1,5 roku temu miastem na Ł...
No może nie do końca za miastem, bo ono nigdy nie zdobyło jej serca.
Tęskni za placem zabaw za oknem, za radością Stworków, które miały tam masę przyjaciół i coraz częściej za szkołą swoich dzieci.
Nie była to żadna wyjątkowa szkoła.
Budynek pamięta jeszcze lata, gdy pani M. miała 7 lat...
Mały, zaniedbany prostokąt.
Ale to nie ważne, bo w środku było mnóstwo świetnych nauczycieli i przyjaznej atmosfery.

Za dwa tygodnie Stwory pójdą do nowej szkoły.
Szczególnie dla Starszego zmiana będzie spora.
Przez dwa lata zdążył się przyzwyczaić do klasy i pani...
Oby było jak najlepiej.

Pani M. tęskni jeszcze za tym swoim żółtym blokiem i mieszkaniem z numerem 18.
Nie żeby to nowe jej się nie podobało...
Po prostu jest jeszcze nieoswojone, trochę obce...

Przewrotne jest życie...
 Miasto na P było wielkim marzeniem, a dziś trudno się w nim odnaleźć....

sobota, 15 czerwca 2013

Kartony...

Mieszkanie na piątym piętrze żółtego bloku powoli pustoszeje.
Z półek zniknęło już sporo.
Pan M. doliczył się 20kartonów a do końca jeszcze 6 dni..

Nowe miejsce, nowe doświadczenia... Wiele zmian... To przed nami.
Za nami wspomnienia. Niektóre lepsze, inne mniej miłe.
Ale wracamy bogatsi, mądrzejsi...
 Wracamy do domu...


środa, 20 marca 2013

Na smuty przesilenia...

Pani M. już naprawdę nie może patrzeć na te płatki śniegu...
A jutro pierwszy dzień wiosny.. hmmmmm

Na smuty z przesilenia wyszukała dziś coś takiego:

Na strychu od wieków płonęły trzy świece. Pierwszą świecą była miłość, powiedziała "tyle jest bólu na świecie tyle niesprawiedlwości, ludzie są dla siebie źli, ranią się na wzajem, po co ja wam jestem" po tych słowach zgasła.
Drugą świecą była wiara, powiedziała "miłość umarła, świat jest okrutny, ludzie są zagubieni, bez celów, też jestem niepotrzebna" i zgasła
w tym momencie na strych weszło malutkie dziecko, zobaczyło co się dzieje i wykrzyknęło przerażone "co wy robicie! nie gaśnijcie, ja się boję ciemności!"
wtedy odezwała się trzecia świeca, głos miała, ciepły spokojny: "nie mart się kochanie, dopóki ja płonę, możemy zapalić pozostałe świece, ja jestem NADZIEJA!"

piątek, 15 marca 2013

Różne emocje być musza...

strasznie naładowana
 małymi, chemicznymi świństwami
skacze po sinusoidzie emocji...
czy chce czy nie

pani M
w jasnym sweterku i czarnych spodniach
we własnej, dość dziwnie smutnej osobie








sobota, 9 marca 2013

Labirynt fauna


Pani M. bardzo nie lubi prasowania.
Dlatego zawsze, gdy musi to robić stara się w tym samym czasie obejrzeć coś ciekawego.
"Labirynt fauna" przeleżał na twardym dysku dekodera około dwóch miesięcy (może więcej...).
Oporny pan M. jakoś nie miał na niego ochoty...
Gdy kilka godzin temu jego żona postanowiła  obejrzeć to słynne dzieło, nie miała pojęcia jak bardzo wciągnie ją fabuła. (tak bardzo że wyprasowała znacznie więcej niż zamierzała..).
Teraz gdy zasiadła na wygodnej kanapie i postanowiła napisać kilka słów na temat filmu, nie mogła znaleźć odpowiednich słów.
Może poza tym, że jeszcze nigdy żaden obraz nie połączył jej dwóch ulubionych dziedzin: II wojny światowej i baśni.
A skoro żadne mądre wnioski nie chciały skleić się w sensowną całość postanowiła poczytać innych.
I znalazła doskonałe streszczenie/ opis/ recenzję:
http://kisiel.filmaster.pl/artykul/labirynt-fauna-tym-razem-stricte-na-temat-filmu/

Jeśli ktoś oglądał miło jej będzie poczytać co o tym myśli :)

czwartek, 7 marca 2013

Bardzo-smart-phone

Słowo smart ma różne tłumaczenia. Jednym z najczęstszych jest- mądry, inteligentny. Smartfon ma więc być takim mini mądralą.
Przynajmniej według pani M...

Dziś okazało się, że to wszystko PRAWDA i że ten typ telefonu to diabelnie "smartne" urządzenie.
Ale zacznijmy od początku.
Jako że stare urządzenie nieco już szwankowało (czytaj: znudziło się), pani M. postanowiła zgodzić się na kolejne dwa lata uzależnienia od pomarańczowej sieci.
W zamian za to poświęcenie sieć zaoferowała jej trochę więcej minut, trochę wyższy abonament i małe,białe cudo.
Małe, białe cudo przyszło wczoraj i od razu przypadło do gustu swojej nowej właścicielce.
Pokochała je jeszcze mocniej, gdy okazało się, że może jej nawet powiedzieć jaka pogoda jest teraz, ile stopni będzie jutro i czy będzie padało w następną niedzielę.
Miała małe podejrzenie, że to niemożliwe by telefon bez internetu  posiadał takie luksusy.
Ale nigdy nie wykupiła dostępu do sieci w telefonie i tej myśli postanowiła się trzymać.

Po pierwszych zachwytach przyszedł czas na sprawdzenie praktyczności urządzenia.
Małe, białe cudo znowu sprawdziło się w stu procentach.
Zrobiło nawet coś więcej. Zafundowało swojej Pani piękną melodyjkę pobudkową o 6:30.

Jednak jak to w nie- bajkach bywa rano pani M. przeżyła szok.
Po sprawdzeniu stanu konta z przerażeniem odkryła, że abonament został przekroczony o 25 zł...
Szybki telefon do infolinii... piętanstominutowe oczekiwanie przy pseudo uspokajającej melodii i pani konsultantka oznajmiła że widzi połączenie z internetem...
Ok. Po 10 kolejnych minutach kwota zwiększyła się o kolejne 5 zł....
Pani M. postanowiła wyłączyć cudo i znowu zadzwoniła na info-linię...
Bez rezultatu. Pani nie wie o co chodzi i trzeba iść do punktu, pomarańczowego oczywiście...

Pani M. poszła....
Niemiła kobieta udzieliła jej dziwnych informacji, zupełnie nie na temat.
Gdy pani M. raz jeszcze wolno i DUŻYMI LITERAMI wytłumaczyła swój problem pani stwierdziła, że specjalistą nie jest (oh, really????) i specjalista to jest na drugim końcu miasta... A tak w ogóle to gdyby ona była na miejscu pani M. to by telefonu już nie odpalała...
Krokodyle łzy wściekłości cisnęły się do oczu pani M.
Już miała odsyłać cudo.. ale postanowiła że jedzie do tego specjalisty.
Raz kozie śmierć!

Wyczekała swoje z numerkiem w ręku i stanęła przed jego obliczem.
Po skwitowaniu niekompetencji swojej "koleżanki" pan wcisnął kilka klawiszy i wyłączył wszystko co mógł.
Wyraził jednak podziw dla swej rozmówczyni, że tak szybko zauważyła rosnącą kwotę abonamentu.
Podobno większość orientuje się po tygodniu....
A przecież smartfon to mądry telefon, aktualizuje się sam i nikogo nie musi pytać o zgodę.. Nie wiedziała pani?

środa, 27 lutego 2013

Siostra


W domu panowała cisza.
Spakowany plecak niewinnie spoglądał spod biurka.
Stwór Starszy z uporem maniaka wciskał zawiązane już zimowe buty.
Jego matka jedną ręką zakładała kurtkę a drugą przeszukiwała torebkę.
Jak zwykle na 5 minut przed wyjściem do szkoły klucze od auta nie chciały wyjawić miejsca swojego pobytu...
Zniecierpliwiony Starszy z westchnieniem rozwiązał sznurowadła i w końcu udało mu się wcisnąć buty.
Ciszę przerwał telefon.
To już szósty raz tego ranka.
Sister.
Na tapecie są ubranka niemowlęce, bo siostra pani M. za 1,5 miesiąca zostanie mamą.

Stworek uśmiechnął się pod nosem, wiedząc, że jego ukochana ciocia nie skończy w 5 minut.
Ale pani M. jest niezwykle uzdolniona i potrafi gadać przez telefon a w międzyczasie zamykać drzwi, "wołać" windę i poprawiać synkowi szalik.
Gdy w końcu zapakowali się do auta pani M. pomyślała sobie, że ciężko było gdy jej siostra mieszkała na Wyspach.
Umknęło im sporo wspólnych chwil, które próbują teraz nadrabiać...bo... cudownie mieć siostrę.
Taką siostrę z prawdziwego zdarzenia...

wtorek, 26 lutego 2013

Ana



"Quod Me Nutrit, Me Destruit - Co Mnie Żywi, Mnie Niszczy 

 Bycie szczupła jest ważniejsze od bycia zdrową.

 Nie będziesz jadła niczego nadprogramowo bez ukarania siebie za to.



Hasła, które czytacie zostały znalezione na polskich stronach propagujących ruch pro ana.
Jeśli nie wiecie  co to, proszę:

Pro-ana (professional-ana[1] = "profesjonalna ana [anoreksja]" lub pro-anorexia = "za anoreksją") – termin odnoszący się do promocji anoreksji jako stylu życia, który jest świadomym wyborem, a nie zaburzeniem psychicznym.
Jednym z haseł ruchu pro-ana jest zdanie Christophera Marlowequod me nutrit me destruit – "to, co mnie żywi, niszczy mnie". Obsesyjne dążenie do docelowej wagi jest tu postrzegane jako dążenie do perfekcji. (źródło:Wikipedia)

Pani M. właśnie oglądała program dotyczący tego ruchu w Wielkiej Brytanii.
Nastolatki mają swoje własne fora i blogi na których wspierają się wzajemnie w dążeniu do bycia anorektyczką.
Przerażające.
Młode dziewczyny zachwycają się zdjęciami za chudych celebrytek i odchudzonych komputerowo modelek. Największym komplementem jest dla nich zachwyt nad "cudnie wystającymi  żebrami" czy "pięknie zarysowanymi kośćmi miednicy"...
Niestety ta "moda" zbiera spore żniwo i to na całym świecie, również w Polsce.
Wiele pogubionych nastolatek szuka akceptacji, przynależności do grupy i przede wszystkim sposobów na chudość.
Wirtualne przyjaciółki radzą im jak udawać, ze jedzą, gdzie ukrywać jedzenie i jak je "przyprawiać" by odechciało się nam jeść.
Niewiele z nich próbuje zerwać z anoreksją. Bo dla zwolenniczek pro ana anoreksja to nie choroba, to styl życia.


poniedziałek, 25 lutego 2013

Bałagan...

Nadal w piżamie..
Nadal bez pomysłu od czego zacząć.
Rano miała zryw.. 40 minut zajęło jej posegregowanie różnych dziwnych rzeczy w części pokoju Stworów.
Część ta należy do Stwora Mniejszego, lubującego się w milionach torebek, ustek (vel pomadek ochronnych) .
Ale po tym krótkim wzlocie, upadek trwa do teraz.

Pani M. zalicza totalnego lenia.
Dobrze, że wyjęła chociaż odkurzacz, bo to zawsze jakiś wstęp.
Teraz koniecznie trzeba puścić coś energetycznego i do dzieła!


czwartek, 7 lutego 2013

Dom


Pani M. jadąc wczoraj swoja stałą trasą pomyślała o super ekstra domach sławnych ludzi.
Jeśli ktoś kiedyś oglądał MTV Cribs to doskonale wie o czym mowa.
Ogromne metraże, baseny, podświetlane klozety i inne takie...
W każdym razie, z wielkim skupieniem wychwytując kolejne dziury na swojej drodze, pani M. doszła do wniosku, że każdy człowiek chce mieć po prostu swoje miejsce, DOM.
(Drugim, mniej sensownym wnioskiem było wielkie podobieństwo ludzi do postaci z gry Simsy...
W obu przypadkach wciąż marzy się o ładniejszych tapetach, większych pokojach czy nowych lampach.)
Nie ważne kim jesteś i co robisz, chcesz mieć swoje własne miejsce.

Ale ściany to nie wszystko.
Bo to ludzie tworzą atmosferę.
To dlatego od wczoraj motto bloga brzmi inaczej...
I może też dlatego, że pani M. dorosła, zrozumiała pewne sprawy.
Przecież nigdy nie marzyła o konkretnym domu, w konkretnym miejscu na ziemi.
Chciała mieć rodzinę. I ma.
A to jest najważniejsze. Nie ważne gdzie będą, jaki będzie kolor ścian czy widok z okna.
Byle razem...


środa, 6 lutego 2013

Mądrość filozofów....


"Przyzwyczajenie staje się poniekąd drugą naturą. Arystoteles (384 - 322 p. n. e) "

Nigdy nie sądziła, że to się jednak stanie...

Kto czytał ją od początku też nigdy by tego nie przewidział.
Ale... stało się, nastąpiło, JEST.
Po dwóch latach przyzwyczaiła się, zadomowiła i oswoiła miasto na Ł.
Przyczyną takiego stanu nie jest jednak nagła, spóźniona miłość do tegoż miejsca, ale ludzie..
Los podarował jej ogromny dar.
Cudowne osoby.
Szczególnie dwie są bardzo bliskie jej sercu...
Można nawet stwierdzić, że jedna osóbka ( zapracowana uzdrowicielka oczu) nie jest tylko koleżanką, jest kimś dużo więcej....

W każdym razie pani M. snując swoje filozoficzne rozważania na temat własnych emocji i odczuć doszła do wniosku, że Arystoteles miał rację.
Przyzwyczajenie to jest nasza druga natura...
Żadne odkrycie, prawda?

Nie wiadomo jak wiele czasu spędzi jeszcze w żółtym bloku pod numerem 18.
Nie jest pewna jak długo Stwory będą chodzić do tej swojej ulubionej, maleńkiej szkółki.
Ale jednego pan Mi. jest najzupełniej pewna..
Gdy nastąpi dzień pakowania kartonów popłynie wiele łez... jej własnych...

piątek, 1 lutego 2013

Twarde, przezroczyste krzesło niewygodnie gniecie ją w cztery litery, ale ona na to nie zważa. Podwinęła nogi i siedzi wpatrzona w swoje "okno na świat"....
Stwory choć najkochańsze na całym świecie, trochę ją zmęczyły..
Taki dzień...
Ale wystarczy poczytać, porozmyślac, odciąć się na chwilkę od : mamo podaj! mamo powiedz jej coś!!!! i juz jest dobrze.
A totalny reset wieczorem.. w kinie... znowu :)
Tym razem "Nędznicy".
Miłego weekendu!!

niedziela, 27 stycznia 2013

Sęp

Była wczoraj.
Z mieszanymi uczuciami.. z niepokojącymi odczuciami.
Poszła, bo gra Ż, bo gra P. no i zwiastun bardzo się jej podobał .. "Będzie bal...."
Dziwnym trafem uwielbia takie psychodeliczne klimaty...
Nie wiedzieć czemu...

Zaskoczył ją pozytywnie Małaszyński i kilku dotąd nieznanych aktorów, którzy wcielili się w role psychopatów.
Niesamowici!
Ta dzikość w oczach...
Tytułowy bohater a raczej grający go  Żebrowski na wyżyny swego zawodu się nie wzniósł.
Zagrał po prostu poprawnie.. that's all...
I trochę niepotrzebnie wrzucili SCENĘ między nim a Przybylską..
Nie miało to większego odniesienia do całości/ do przesłania.
Film warto obejrzeć, chociaż niestety pani M. w połowie już znała zakończenie.
Zbyt wiele było "podpowiedzi" i sugestii...
Znakomity początek. Na poziomie światowym można powiedzieć.
No i muzyka.. ech.. ciarki na nogach i wszędzie... szczególnie utwór otwierający i zamykający film.
Zakończenie nieco naciągane...delikatnie mówiąc..

W każdym razie warto wydać te 26 złotych i sobie popatrzeć :) posłuchać :)



wtorek, 15 stycznia 2013

Zima, zima, zima....

Mogłoby już być za trzy miesiące.
Czyli przedwiośnie/ wiosna, no cokolwiek byle nie ZIMA...
Śnieg chrupiący pod podeszwami jest super, ale pod warunkiem, że występuję w okresie przedświątecznym i w czasie Świąt.
Na tym koniec!
Pani M. najchętniej wybrałaby:
styczeń, luty, marzec, kwiecień-WIOSNA
maj, czerwiec, lipiec sierpień-LATO
wrzesień, pażdziernik- CIEPŁA, ZłOTA JESIEŃ
listopad, grudzień- ŚNIEŻNA, SŁONECZNA ZIMA
Może złożyć taka petycję do Pana B.?

A tak poza tym wszystko nienormalnie...
czyli Stwór nr 1 totalnie zakaszlały (kto by pomyślał, że niektóre drzewa już sieją....).
Ten z numerem 2 gorrrąąący że aż niemiło..


czwartek, 10 stycznia 2013

Tak czy nie?

Sama już nie wie czy zawieszać czy pisać.
Wciąż te przerwy, braki weny, nadmiar codziennych obowiązków....
A z drugiej strony podczytuje innych.. polubiła część z nich...
Wybory, wybory....