poniedziałek, 28 października 2013

Ambassada

W ciepłym świetle wytłumionych lampek, z zapachem popcornu i roztopionego sera zasiadła pani M razem z małżonkiem na średnio wygodnych fotelach kina.
Oczekiwania ogromne, bo Machulski, bo Więckiewicz no i Hitler...
Po ponad 20 minutach reklam wreszcie się zaczął.
I od razu pierwsze zaskoczenie.. mimo że w trailerach pokazywany jest głównie świat z okresu wojny, my dostajemy rzeczywistosć.
Warszawa, rok 2012.
I to wprowadzenie do przeniesienia w czasie trwało 1/3 filmu...
Państwo M. zaśmiali się ze dwa razy.
Potem Nergal mówiący nie swoim, podlożonym głosem.
I mimo, że gra aktorska naprawdę fajna, to jednak czegoś brakowało...
A może za dużo było pewnych rzeczy.
Na przykład product placementu.
Zresztą to samo z wielowątkowością, którą nazwać można wręcz wątkowym gadżeciarstwem.
Szkoda...bo pomysł bardzo ciekawy, ale niestety źle poprowadzony....
Jak na jakość zapisaną w nazwisku reżysera to stanowczo za mało...


2 komentarze:

Jeśli pozostawisz swoją myśl, będzie mi bardzo miło :)