Kilkanaście dni temu pani M. niemal nie padła trupem...
Na szczęście klimatyzacja pozwoliła jej zaczerpnąć "świeżego"powietrza i ocucić się nieco.
Ale... od początku.
W pracy pana M. organizowano bal.
Cały rok opowiadał on swojej małżonce, że ten bal to taki wytworny, elegancki i trzeba się ubrać bardzo uroczyście.
Pani M. jak przystało na lady of the house ma całą szafę ubrań... innych niż uroczyste.
Ciężko bowiem byłoby biegać w sukience z cekinami po dzieci do przedszkola.
Albo w garsonce na zakupy do Lidla.
(swoją drogą ciekawe jak reagowaliby ludzie...hmmmm)
W każdym razie gdzieś w czeluściach garderoby, wisi piękna suknia, rodem z czerwonego dywanu.
Jej właścicielka puszy się z dumy na myśl o niej.
Dwa dni przed balem pan M. zadzwonił z wiadomością, że ta impreza (zauważcie zmianę nazewnictwa bal-impreza) to nie aż tak strojna, jak się spodziewał i że on zdjęcia przyniesie, z zeszłego rok.
Ton głosu sugerował, że warto pomyśleć o wyjściu B, czyli innej sukience.
Po obejrzeniu fotek, nie było już cienia wątpliwości.
Pani M. na gwałt zaczęła szukać kreacji.
I tu należałoby zacytować babcię G: DZIĘKAŚ CI BOŻE ZA... wyprzedaże!
O tak! Jest dużo i tanio! Można wybierać.
A skoro dotarliśmy już do przymierzalni w jednej z sieciówek, wracamy też do trupa i do pomarańczy.
Pani M. zerknęła w lustro i mimo przygaszonych świateł, ujrzała na swoich udach pomarańcze.. a mówiąc dosłownie cellulitis.
Nie żeby wcześniej była ślepa czy coś w tym stylu.
Jednak tego dnia zobaczyła swe uda w całej okazałości, z każdej strony.
A przecież niby taka szczupła, amerykanska...a tu patrzcie państwo!
Dlatego skoro nie udało jej się paść na miejscu, przyrzekła sobie walkę z najeźdźcą!
I walczy, dzielnie...
Sukienkę (mimo wszystko) kupiła.
Na bal poszła.
I jeden wniosek przyszedł jej do głowy, gdy z winogronem w paszczy przyglądała się sali.
Gdy coś jest gratis, ludzie tracą rozum.
A gdy to jest alkohol, tracą też odpowiednią widoczność, przyczepność i... czujność.
Faceci wisieli na innych facetach, zawzięcie przekonujących ich, jakimi to są świetnymi kumplami i że wogleee taka impppra to jezd to.. (tu maślany wzrok dzielnie próbował skupić się na twarzy rozmówcy..bez rezultatu oczywiście)
Ale było fajnie :)
Jakbym Ci pokazała swój cellulitis to od razu przeszły by Ci wszystkie kompleksy ;)
OdpowiedzUsuńHehehe uśmiałam się i to bardzo Kochana!!! Imprezka to jezd to :D Można sobie wyobrazić co jest jak tenże alkohol jest za free:D Oj tracą ludzie przyczepności oj tracą a słownictwo jakieś też mniej zrozumiałe zwłaszcza dla tych co mają we krwi duuuużo mniejsze jego stężenie:D Co do tejże pomarańczki to nie powiem ale w sklepowych przymierzalniach nieraz bardzo ostre światło jest, które wszystko przejaskrawia:( Ale i tak pochwal się co robisz i czym się smarujesz żeby to coś zlazło z tych nóg:))
OdpowiedzUsuńBuziaki wielgachne!!
No to powiem tak... ja choć szczupła mam na tyłku taaaaaaaką pomarańczę :D no ale jest i zniknąć nie chce także Cię rozumiem :)
OdpowiedzUsuńzajrzyj tutaj:)
OdpowiedzUsuńhttp://bloggerblogbackgrounds.blogspot.com/
Tez mam pomarancze :P
OdpowiedzUsuńhe he dobre takie cos i ja takie cosik przeszlam jak mnie maz zaciagnal do Polskiego klubu hahaa i wiecej tam juz nie poszlam :P Owalilam sie bo to spotkanie wsyztskich wlascicieli jakis Polskich ...... a tamci przyszli jak do kina :P
OdpowiedzUsuńoj każda z nas z nim walczy;)) ja codziennie pozdrówki
OdpowiedzUsuńWiem ze przesadzasz jestes piekna i wygladalas cudnie z tymi dlugimi rzesami
UsuńOlala to niezla ta imprezka musiala byc niezla ;)) A teraz ciekawosc mnie zjada (delikatnie ujmujac), jak ty z tym "cholerstwem" walczysz?? Moje mleczko z Q10 chyba tylko duzo kosztuje bo jakos oszalamiajacych efektow nie widac...
OdpowiedzUsuńFajnie, ze na imprezy sluzbowe mozna malzonkow przyprowadzac! To w koncu impreza byla strojna czy niestrojna, bo jakos niedoczytalam :-) Ja mam straszne pomarancze!
OdpowiedzUsuń"Faceci wisieli na innych facetach..." to najlepszy fragment zdania Pani M. :D I wish I could see that ... :D:D A co do tematu 'skórki od pomarańczy' hmm bez przesady!! :))) Pozdrawia cieplutkno z zimowo-sniegowego Koszalina :D :*
OdpowiedzUsuńdziwna sprawa jeśli na co dzień nie myślę o swojej figurze i jej mankamentach tak w sklepowej przymierzalni widzę nagle WSZYSTKIE MANKAMENTY I NIEDOSKONAŁOŚCI mojej wątpliwej figury i w ogóle wpadam w czarną rozpacz .........
OdpowiedzUsuń