czwartek, 5 stycznia 2012

Reakcja na akcję

Kilka dni temu omiatając mieszkanie w rytmie telewizji śniadaniowej (zupełnie wyjątkowo.. przyrzekam ;) ), do uszu pani M. dotarł nagle interesujący temat,
A że w tego typu programach zdarza się to niezwykle rzadko (najczęściej jest o straszeniu czymś tam lub oprzysłowiowej d.... Maryni) warto było złożyć swoje cztery litery na wygodnej kanapie i wytężyć słuch.
Sprawa dotyczyła niezwykłej inicjatywy, mającej na celu nie wpuszczanie... DZIECI do niektórych lokali...
Dziecko=zwierzę domowe; wyobraźcie sobie te znaki zakazu na których niemowlak i trochę większy brzdąc zostają przekreśleni grubą, czerwoną krechą.
Oczywiście nie trudno było się domyślić, że pomysł wyszedł od osób starszych, singli-samotników lub po prostu wiecznie obrażonych na świat zmanierowanych półgłówków.
I tak występowali sobie oni kolejno opowiadając o tym, jak to na poczcie dziecko oglądało (zbyt natarczywie zapewne i zbyt blisko) jakąś reklamę stojącą; albo o tym, jak to ciężko patrzeć, gdy dziecko podskakuje, śpiewa... oddycha.
Przyznajmy, są sytuacje w których nasze pociechy przesadzają i należy im wtedy uświadomić, że nie są same na świecie.
Ale to tylko dzieci.
Każdy kiedyś był mały i próbował poznawać świat na różne, czasem zbyt hałaśliwe sposoby.
W tym cały urok dzieciństwa.
A rodzic jest od tego, by nie było sytuacji ekstremalnych, jak w kawale o autobusie, gumie na czole i bezstresowym wychowaniu.

Wróćmy jednak na kilka minut do kanapy, wtorkowego poranku i dalszej części programu.
Pokazywano w nim krótkie migawki z sytuacji, w których ktoś zwracał uwagę dziecku, zachowującemu się za głośno lub robiącemu coś nie tak, jak dorosły by chciał.
Pani M. pomyślała wtedy jak łatwo jest zaatakować matkę, która zazwyczaj w tym samym czasie płaci na przykład rachunek, uspokaja niemowlaka w wózku, a do tego stara się powstrzymać starsze dziecko od śpiewania piosenki.
I jak łatwo jest nawrzucać samemu dziecku, które ma nie więcej niż 6 lat i sam fakt, że zwraca się do niego osoba obca, starsza, jest wystarczającym upomnieniem.

Ciekawe jednak dlaczego ci sami ludzie nie potrafią zareagować, gdy przez ścianę ktoś maltretuje dziecko?
Dlaczego sąsiedzi zazwyczaj udają głuchych i ślepych w takich sytuacjach?
Jak to się dzieje, że nikt nic nie mówi, gdy dorosły bije dziecko (bo przecież kiedyś tak wychowywano i dzieci były lepsze... niezły żart, prawda?)
Jeśli  reagować to ZAWSZE, a nie tylko wtedy, gdy celem jest ktoś właściwie bezbronny.

Coś na smutno:

I na bardzo... śmiesznie...




11 komentarzy:

  1. irytuje mnie ten pomysł... ;/
    wiadomo , że są miejsca do których dzieci się nie zabiera... i tyle..

    a dlaczego mamy je tak traktować;/ dziecko też człowiek tylko , że mniejszy...

    OdpowiedzUsuń
  2. to taka matka co ma niby z dziekciem zrobic? zostawic przed wejsciem?

    OdpowiedzUsuń
  3. Widziałam to i jestem poirytowana tak jak większość... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ladne rzeczy. Czyli co ? Czas kupic smycz i kaganiec i zostawiac dziecko przed wejsciem ? :/

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam sie z Tobą w 100 %.
    Zupełnie inaczej ludzie traktuja wybryki Maluszkow w Polsce a w Angli .

    Jesli Moj synek nadepnie Kogos czy stoi w przejsciu wejscia to w Angli ludzie mnie przepraszaja za To i usmiechaja do Niego , w Polsce nazwano by mnie glupia matka i zbesztanoby jeszcze Mojego synka .
    Maz mi powiedzial ze tu w Angli dziecko jest Skarbem.
    Zauwazylam to...
    Bylismy w sklepie z Malym w wozku, i ochroniarz do nas podszedl i wskazal nam gdzie znajduje sie winda zebysmy nie musieli sie meczyc z Malym po schodach wsrod tłoku...
    Podoba mi sie ta ich zyczliwosc :)))))

    Najgorsi w Angli sa Polacy............

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedyś nie wpuszczono mnie na koncert szant bo byłam z córką 10 i synem, a on miał tylko 3 lata i w związku z tym kolezanka weszła z dziewczynkami (jej córka w tym samym wieku, co moja), a mnie odesłano do domu. Popłakałam się (już w domu), bo poczułam się jak wywalona poza margines, upokorzona, tylko dlatego, że ośmieliłam się mieć dziecko i z nim z domu wyjść. A mnie tak trzeba było rozrywki, bo cały czas tylko dom i dzieci. Nigdy tego nie zapomnę

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie sprawiedliwe jak zwykle zresztą :(
    Ale cóż taki los...

    OdpowiedzUsuń
  8. Bo punkt widzenia zależy od punktu siedzenia ;) gdy byłam młodą singielką czasami denerwowały mnie dzieci ale nie na tyle, żeby myśleć o zakazach wstępu :) A gdy jestem matką uświadamiam sobie jak to wygląda z drugiej strony...ciesze się że mieszkam w kraju w którym dzieci wpuszcza się niemal wszędzie (w granicach rozsadku oczywiście), coraz więcej miejsc staje się przyjaznych dzieciom zamiast myśleć o zakazie wstępu. Jednocześnie staram się tak wychowywać młodego, żeby wiedział jak się zachować w pewnych miejscach bo zdaję sobie sprawę że to ja jestem za to odpowiedzialna. Może tych "mądrych" ludzi z tego programu trzeba zaprosić do eksperymentu, dać im dziecko by zobaczyli jak czują się rodzice z dziećmi "pod ostrzałem"? ;)
    Z drugiej strony mieszkam w kraju gdzie np. karmienie piersią w miejscach publicznych bywa źle odbierane ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czasami ludzie zbyt łatwo oceniają innych, nie są wyrozumiali ani tolerancyjni,,, tak łatwo i szybko zapominamy o tym jak sluszenie Pani M. dodała iż sami niedawno byliśmy dziećmi, bądz bedziemy mieli dzieci, czy juz dawno je odchowaliśmy.. niestety obecnie brakuje ludziom dobrego serca i wyrozumialości... a znaki to jedynie w kinie czy w TV jak "leci" program nie dla dzieci ... ;) Pozdrawiam cieplutko PS. a Ty wciąż nie masz dla mnie czasu na tel !! ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kilka lat temu w Anglii właśnie (to a'propos komentarza Gwiazdeczki powyżej) debatowano na gazetowych forach, by zabronić rodzicom z wózkami używać transportu publicznego w godzinach szczytu. Ja dziecka (jeszcze) nie mam, ale uważam to za jakiś nonsens - który rodzic pchałby się do pociągu ciasnego jak puszka po sardynkach z wózkiem, gdyby nie było takiej konieczności W podobnym czasie rozpoczęła się debata na temat, dlaczego kobiecie w ciąży powinno się miejsce ustępować. No i porównano ten stan z kacem "mi na kacu też jest niedobrze i niewygodnie i nikt mi miejsca nie ustępuje".

    Gwiazdeczko, mam nadzieję, że gdy będę miała własną dzidzię, to będę spotykała takich ludzi, jak ten ochroniarz. Pozdrawiam wszystkie mamy i niemamy :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. W pobliskim kościele ksiądz kiedyś wyprosił ze mszy matkę z dzieckiem... To dopiero było przegięcie...

    OdpowiedzUsuń

Jeśli pozostawisz swoją myśl, będzie mi bardzo miło :)