AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!
Są czasem takie dni, że człowiek jest WŚCIEKŁY!!!
Tak po prostu... powodów nie ma, ale za to jest ogromna ochota by czymś rzucić..
Aż się gotuje w środku i trzeba nie lada wysiłku, by nie wyładować się na biednych Stworkach, czy panu M.
I jakoś tak dzieje się to zazwyczaj tydzień przed wiadomymi dniami...
Pani M. jest zła na siebie, że nie panuje nad tym, nie ma żadnej kontroli.
Stara się wyżyć na niewinnej fasolce i kiełbasce z pomidorami.
Co tam! Wyjdzie przynajmniej danie po bretońsku, jakaś korzyść....
ja to nawet mam 2 tygodnie przed okresem takie dni wściekłości :P
OdpowiedzUsuńCóż...nic na to nie poradzimy, to nie nasza wina tylko hormonów.
Uprzedź Pana M ,niech się trzyma od Ciebie z daleka :)
Spokojności życzę:)
Buzka
dobrze mieć na wyposażeniu metalowe naczynia.. nie tłuką się:)
OdpowiedzUsuńOj znam to, znam. Potem dostaję się każdemu, kto się napatoczy za rzeczy, sprawy, teksty, które w inny dzień może by nawet rozbawiły... Biologia, chemia, czy jak to zwać. I żadna samokontrola nie wystarcza :((
OdpowiedzUsuń:)) w nerwach najlepsze dania wychodzą:)
OdpowiedzUsuńi ja to doskonale znam... mi na nerwy pomaga sprzątanie :)
OdpowiedzUsuńZnam to :)
OdpowiedzUsuńTeż mam teraz jak to mawia mój mąż wściek macicy :-)
OdpowiedzUsuńOby smaczne danie wyszło. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dobrze, że przynajmniej efekt tej wściekłości konstruktywny :))
OdpowiedzUsuńZnam to... czasem pomaga coś dobrego, ciepła herbata i książka, albo babska gazeta:)) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńhi hi witam w klubie ;) A fasolke uwielbiam, bedzie dobra do porannej kawy ;;)))
OdpowiedzUsuńznam taki stan ;)
OdpowiedzUsuńhmm ja tak mam niezależnie od tych dni
OdpowiedzUsuńa u mnie pojawiają się wtedy nie tyle nerwy, co raczej wilczy apetyt :D
OdpowiedzUsuń