środa, 16 lutego 2011

Drzwi do Krainy Czarów...

Pani M. jest odporna na nałogi. Nie pali, nie pije i nie odurza się żadnymi ciekawymi substancjami. Po prostu to nie w jej stylu. Ale mimo, że jest zadowolona ze swojej odporności na uzależniające specyfiki, niepostrzeżenie dała się wciągnąć w inny nałóg...
Zaczęło się już w dzieciństwie. Nie pamięta kiedy, ani co było pierwsze. Jej pamięć obejmuje jedynie wieczory, gdy tata serwował te smakowite kąski, a ona chłonęła je każdą swoją komórką. Tak mu wtedy zazdrościła, że potrafi... a ona jest jeszcze za mała... Po jakimś czasie nie potrzebowała już do tego rodziców. Była na tyle duża, by poradzić sobie samodzielnie. Szybko odkryła, że by to dostać, nie potrzebuje nawet pieniędzy. Po prostu wchodzi, wybiera i już.
I tak powolutku wpadała w Krainę Czarów. Coraz bardziej pochłonięta tym innym światem. Nikogo nie zastanawiało czy to normalne, że mała dziewczynka woli spędzać wakacje sama, sporadycznie biegając gdzieś z koleżankami. Później tata wyłączał jej lampkę w pokoju, by robiła to krócej, bo ile można!?
Ciężko jej przypomnieć sobie jak to się zaczęło... W każdym razie do dziś trzyma w głowie obraz małej pani M. (którą wtedy jeszcze nie była), przykrytej po uszy ciepłą kołderką i zasłuchaną w... opowieść o Pinokiu. U stóp jej łóżka siedział tata, dumny, ze udało mu się zdobyć taką perełkę (zapewne spod lady) i czytał... Zawsze z nadzieją, że jego starsza córka w końcu zaśnie, jak ta młodsza. Ale łatwo można się domyślić, że to nie następowało... nigdy.
Niestety w tamtym czasie książki nie były tanie ani łatwo dostępne, więc w domu była ich ograniczona ilość. Może dlatego lub raczej dzięki temu, pani M. odkryła swoje ulubione miejsce. Pachnącą kurzem i drukiem, pełną pięknie ilustrowanych tomów, bibliotekę (do dziś ją odwiedza, gdy wpada do miasta  J.).
"Filonek bezogonek" to jedna z pierwszych książek, którą przeczytała sama. W pewnym momencie swoich literackich poszukiwań natknęła się na "Karolcię". I chyba wtedy się zaczęło. Wpadła po uszy w świat czarów, rzeczy niemożliwych i tak ją fascynujących... Następne były "Opowieści z Narnii", "Akademia pana Kleksa" i wiele, wiele innych... Marzyła o tym by mieć niebieski koralik spełniający życzenia lub by choć we śnie mogła, tak jak jej ulubieni bohaterowie, przenieść się do świata Narnii.
Jej zapał ochłonął nieco, gdy poszła do liceum. Życie nastolatki zaczyna się kręcić wokół nauki, koleżanek i pierwszych zauroczeń. To wtedy, gdzieś po drodze, napotkała pana M. Przez chwilę zapomniała o Krainie Czarów. Chciała żyć tu i teraz, bez magii.
Potem na studiach czytała całe stosy książek.. ale tych obowiązkowych. Jednak nawet wśród z nich potrafiła odnaleźć mnóstwo perełek... Cały czas jednak była daleko od swoich pierwotnych fascynacji.
Aż do pewnego popołudnia, gdy jadąc w ciasnym tramwaju natknęła się na pewną kobietę... Miała ona może ze dwadzieścia lat,  krótkie włosy i była pochłonięta czytaniem jakiejś książki. W pewnym momencie głośno zachichotała, a tłum ściśniętych ludzi odwrócił się w jej stronę. Zdawała się nawet tego nie zauważyć, bo kilka minut później znowu zaczęła chichotać...
Pani M. patrzyła na tę drobna kobietę i strasznie jej zazdrościła tych emocji... Wychodząc, delikatnie zerknęła na okładkę.. I to było jej pierwsze spotkanie z... Harrym Potterem.
Długo zajęło jej zdobycie pierwszego tomu. Nie, wcale nie dlatego, że to trudne.  Ale ona, dojrzała studentka ma czytać bajki????? Jednak widok chichoczącej dziewczyny nie dawał jej spokoju. I tak weszła w swój stary świat, odnalazła go i pozwoliła, by do dziś mieszkał w jej głowie.
Mimo, że czyta różne pozycje, czasem nieco poważniejsze, to od wielu lat, to właśnie ten chłopiec i jego historia pomagają jej w trudniejszych momentach. Może to nieco infantylne, ale who cares? (jak mówi pan M.)

6 komentarzy:

  1. ;) ja akurat ksiazek typu hary potter nie lubie,ale to przeciez kwestia gustu;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj! Ja też swoją przygodę z książkami zaczęłam z Harrym ! :D Tak mnie to zafascynowało, że chciałam więcej i więcej i od tamtego momentu jestem molem książkowym :) Uwielbiam oderwać się od rzeczywistości i wejść w całkiem inny świat:) Pozwala to czasem spojrzeć na świat z całkiem innej perspektywy :) Taki nałóg nie jest szkodliwy, ba! Należy go pielęgnować, bo czytanie książek niestety zanika w młodszych pokoleniach :)

    OdpowiedzUsuń
  3. suuper opisałas te wspomnienia:)
    moją pierwszą książką, którą sama przeczytałam i nad którą się popłakałam była "o psie który jeździł koleją"

    a w "dorosłym" życiu, czyli jakieś dwa lata temu drugi raz zdarzyło mi się wzruszyć, był to "pamiętnik pisany miłością"

    polecam:)
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiałam Karolcię i przez lata marzył mi się ten jej niebieski koralik :)
    A Harrego Pottera czytałam wszystkie części i pędzę też do kina oglądać kolejne ekranizacje!
    Poza tym wiele innej dobrej fantastyki.
    Cudny nałóg, naprawdę! :) Jeden z lepszych!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam do mnie po odbiór wyróżnienia ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. i ja połknęłam Harry Pottera ;)
    a co jak szaleć to szaleć na całego ;)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli pozostawisz swoją myśl, będzie mi bardzo miło :)