wtorek, 15 lutego 2011

Rady i porady...

Rodzi się dziecko. Upragnione, wyczekiwane i ... bezbronne. Młodzi rodzice zachwycają się każdą zmarszczką na opuchniętej jeszcze buzi, podziwiają małe stópki i pierwszy mech na główce niemowlaka. Przepełnia ich miłość, choć tak do końca nie zdają sobie jeszcze sprawy, że najtrudniejsze przed nimi.
Myśląc o tej małej istocie w brzuchu, wizualizowali sobie typowy obrazek, serwowany w każdej reklamie, filmie, gazecie. Mama w pięknym ubraniu, z pełnym makijażem i nienaganną fryzurą. Obok niej, tata, ubrany najlepiej w jakąś zwiewna koszulę z wyżelowanymi włosami. Między nimi, w kołysce śpi sobie smacznie grubiutkie, czyste niemowlę. A oni w międzyczasie normalnie pracują, kwitnie ich życie towarzyskie a do tego uprawiają super romantyczny seks...
Hmmm... Może przejdźmy do świata realnego... Świeżo upieczonym rodzicom oczy otwierają się niemal błyskawicznie. Nieprzespane noce, ciągłe karmienie albo (o zgrozo!) kolki i inne atrakcje. I nagle czują się oszukani. Ona-bo wszyscy ją zapewniali, że pozna uroki macierzyństwa w samych jasnych kolorach. A teraz ma wyrzuty sumienia, bo po prostu ledwo zaśnie, a już musi znowu karmić i przebierać, a wcale jej się nie chce. Nie ma nawet sił, by cieszyć się tym nowym, cudnym człowiekiem, tak jakby chciała. Nikt jej nie powiedział, że bycie mamą noworodka, to nie tylko słodkie chwile, obserwowanie śpiącego malucha i chodzenie z nim na spacery...
On- bo spodziewał się ciągle uśmiechniętej żony/partnerki z rumianym bobasem w ramionach. Tymczasem widzi zmęczoną młodą mamę, pełną pytań, obaw, a do tego jeszcze całkiem słabą fizycznie i psychicznie. Słyszy płacz dziecka w nocy i sam wstaje po kilka razy, by sprawdzić czego ten mały ssak potrzebuje.
O tym wszystkim rzadko się mówi. Może dlatego młodzi ludzie czują, że te nowe role ich przerastają. Myślą, że to tylko u nich tak jest, że są za słabi, by być dobrym rodzicem.
Ale tak nie jest! I wystarczy jakaś pomocna dłoń, czy dobre słowo, by przywrócić im wiarę we własne możliwości. Co mądrzejsza babcia zabierze im czasem małego stworka, by mogli gdzieś wyjść, poczuć, ze nadal są tymi samymi ludźmi, tylko bogatszymi... w dziecko.
Niestety często zamiast wsparcia, dostają pięknie opakowane w papier pod tytułem:"ja wiem lepiej", rady... A te frustrują ich jeszcze bardziej...

Pani M. jak tylko urodziła swoje dzieci była bombardowana uwagami, co z nimi robić a czego nie. A to wietrzyć, a to nie wietrzyć, a to kłaść w poduchy, a to przykrywać pieluchą... Ale najgorsze były uwagi, co robić, by dziecka nie przyzwyczajać... Nie wolno z nim spać, nosić go za dużo, kłaść do swojego łóżka, bujać w wózku.. BO SIĘ PRZYZWYCZAI!!!!!!!!!!!!! A co z tego, że niemowlak będzie słodko drzemał obok niej? Przecież to nie na zawsze! To tylko na te pierwsze tygodnie, gdy oboje potrzebują poczucia bezpieczeństwa i wypoczynku.
Oczywiście większości "rad" pani M.słuchała, bo chciała być matką nowoczesną, której dziecko w niczym nie może przeszkodzić.  A teraz... czasem tego żałuje...  Bo te małe stworki rosną tak szybko... a chwile gdy można poczuć ciepło tego małego ciałka, to przecież niewielki ułamek z ich życia.. Nie powtórzą się..

5 komentarzy:

  1. ja mialam odwrotnie, wszyscy mnie straszyli i porodem i tym jak to jest jak jest malutkie dziecko, wiec szoku nie doznalam;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja rad nie słuchałam, kładłam małą do snu obok siebie, nosiłam, tuliłam, głaskałam. I jaki tego efekt? Córcia ma rok i teraz sama podchodzi, by ją przytulić albo pogłaskać, nadal najszybciej zasypia wtulona we mnie (później odkładam ją do łóżeczka)i nawet jeśli zdarzają się noce, gdy od pierwszej pobudki śpi z nami w łóżku, a rano wstaję połamana i niewyspana, to to niewielka cena za możliwość czucia zapachu rozespanego niemowlęcia i dotyku małej łapki na swojej piersi, ujrzenia iskierek w oczach i uśmiechu na pyzatej buźce tuż po porannym przebudzeniu...

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja studentka nawet dziś jeszcze przychodzi do mnie się "psytulić" a czasem i spać ze mną chce, więc nic nie straciłaś. :) Spokojnie :)
    Najważniejsze to nie dać się zwariować i wychowywać te swoje maluchy tak, żeby to Wam było dobrze i bez zbędnych wyrzutów sumienia.
    Starsi mieli swoją szansę potrenować na Was, teraz Wasza kolej.
    A jeśli chcą pomóc, niech się czasem zaopiekują Maleństwem i tyle. Taka ich rola, a nie rola alfy i omegi. Ja też toczyłam te walki i wysłuchiwałam po dniu przebywania córki u teściów, jak mam ją karmić, myć i w co ubierać :) Komiczne!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszyscy rodzice, mniej lub bardziej, przechodzą przez to samo...ja dziś już wiem, że czas poświęcony maluchowi procentuje później bardzo. I nie żałuję tego kawałka życia, które bezpowrotnie "straciłam" dla swojego dziecka. Lubię być mamą, choć jestem "mamą na obcasach", bo tak wyszło...

    OdpowiedzUsuń
  5. DOBRE RADY ZAWSZE W CENIE .JEDNAK NAJLEPSZE TE O.D SERDUSZKA.MADRA I DYSKRETNA POMOC DODA MLODEJ MAMIE SILY I WIARY W SIEBIE.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli pozostawisz swoją myśl, będzie mi bardzo miło :)