czwartek, 27 października 2011

NFZ

Kiedyś już był podobny temat.
Temat naszej kochanej służby zdrowia...

Stworek mniejszy ma problemy z alergiami.. Bywają okresy, że nagle kurczą się jej oskrzela mimo, że jakichś dodatkowych objawów choroby brak...
Tak też było i teraz.. niby nic ale jakiś taki kaszel nocny..
No to pani M. pognała do przychodni..
Dosłownie POGNAŁA, bo wiedziała, że jeśli nie stawi się tam przed 7.30, nie dostanie się do lekarza.
7.25 już stała w holu i była ... siódma...
Dacie wiarę???? W dzisiejszych czasach trzeba wcześnie rano zapisać się na wizytę, bo telefonicznie się nie da..
No chyba, że w każdy czwartek, po 16..
Niestety pani M. nie posiadła jeszcze zdolności jasnowidzenia i nie jest w stanie założyć, że jej dzieci np. w środę będą miały objawy ospy itp...
W każdym razie ponad pół godziny kwitła w poczekalni, by potem z wielce obrażoną panią w rejestracji znaleźć termin spotkania...
14.40.. proszę bardzo...
14.30 pani M i Stworek nr 2 siedziały sobie przed drzwiami pani doktor w nadziei, że opóźnienie się nie zwiększy i zdążą odebrać ze szkoły Starszego Stwora...
Tymczasem zjawiła się pani w białym kitlu i gdy tylko pacjent opuścił gabinet, po prostu do niego weszła..
No tak.. układy i układziki...
Szkoda, że pani M. nie wzięła jakiegoś białego fartucha, może wtedy udałoby się jej wejść w odpowiednim czasie...
W każdym razie stworkowa matka już klęła w duchu panią pielęgniarkę, gdy nagle przed tymi samymi drzwiami ukazały się dwie nowe postaci w bieli..
No tego było za wiele...
Pani M. grzecznie zapytała czy państwo mają zamiar wejść, bo ona czeka i się spieszy niezwykle...
Sądziła, że ta delikatna aluzja wypłoszy pielgrzymkę...
Oczywiście się myliła...
Pani spojrzała na nią spode łba i powiedziała, że ona musi z wynikami i to jest pilne. A zajmie sekundeczkę...
Sekundeczka przeszła w 10 minut a przekleństwa w głowie pani M. przybierały coraz większy format...
W końcu udało się jej wejść...
Ale już po chwili, gdy Stworek Mniejszy łaskawie ukazał swoje chude ciałko, weszła pani z rejestracji..
Załatwiać prywatne sprawy..
Półnagi Stwór tracił już cierpliwość, a poza tym zaczęło mu być zimno, bo pani doktor miała otwarte okna..
Gdyby to była kreskówka z uszu pani M. leciałaby para.. Ale liczyła do 10 w głowie i czekała dalej...
W końcu Młodsza została zbadana, nie stwierdzono infekcji wirusowej...

I co przeżyły.. to ich :)

17 komentarzy:

  1. Bez komentarza chyba to powinno sie pozostawic bo szkoda nerwow.....
    U nas jest super dodam tylko ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ehh no i jak tu można być zdrowym, kiedy sami psują lekarze nam nerwy? No nie da się..

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się Nasza służba zdrowia jest OKROPNA! Trzeba mieć zdrowie by chorować :)

    OdpowiedzUsuń
  4. .. no tak, w naszym kraju przed i po każdej wizycie w przychodni w gratisie powinni przepisywać jakieś leki na uspokojenie ! :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. hmmm...dla pocieszenia powiem, że ja doceniłam polską służbę zdrowia po poznaniu wyspiarskiej...w PL trzeba wiele zmienić, ale dostęp do specjalistów w PL i tak jest łatwiejszy niż tutaj a zwykły internista diagnozuje lepiej niż ten w UK....przekonałam się wiele razy, że podstawowym przedmiotem na medycznych studiach w UK musi być "Skuteczne spławianie pacjenta w celu cięcia kosztów opieki medycznej"....więc chyba wolę czekac w PL i wiedzieć że bedę dobrze zdiagnozowana niż iść w UK i wiedzieć, że spławią mnie z problemem do domu bez porządnej diagnozy. Punkt widzenia zależy jak zawsze od punktu siedzenia :) Ale wpychajacych się bez kolejki fartuchów nie znoszę i długiego czekania współczuję :) Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  6. norma.... u nas tak samo z rejestracją:(

    OdpowiedzUsuń
  7. Podziwiam Cię za cierpliwosc ,bo ja juz bym stala przy drzwiach i czekała aż tylko ta pierwsza Pani w Bialym Kitlu wyszła ...

    No ale cóż...ze znajomościami nie wygramy :/

    Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie pozostaje nic do dodania :( niestety szara rzeczywistość. Ja ostatnio usłyszałam przy rejestracji a raczej jej próbie "mogła Pani pomyśleć o tym wcześniej a nie na ostatnią chwilę ryzykować! Miejsc już dziś nie ma" no i właściwie mogłam pomyśleć że małe dziecko może dostać zapalenia krtani Wcześniej a nie na ostatnią chwilę....

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja niezmiennie czekam na horror pt. "dzień w państwowej przychodni"... ciekawe kiedy go pokażą w tv? bo na żywo to już widziałam go nie raz...

    OdpowiedzUsuń
  10. Okropieństwo! I jedna wielka masakra z tą służbą zdrowia...

    OdpowiedzUsuń
  11. Ps. To ja dawna : Kobieta w Odcieniach Czerwieni pod nowym adresem : www.kobieta-o-brazowych-oczach.blog.pl Zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. To prawda, lepiej nie chorować. Mój mężny dziś pod gabinetem sześć godzin kwitł, ale to osoba dorosła, a co kiedy ktoś idzie z dzieckiem ? :/ Chore.....

    OdpowiedzUsuń
  13. Śłużba zdrowia też człowiek. Pogadać musi, zjeść też musi, no i potrzeby fizjologiczne załatwić musi. A że pacjent wciąż obecny. Trudno. Da radę. Wytrzyma. W koncu chory więc mu zależy na diagnozie i leczeniu. A i na pewno nic nie powie, bo się boi, że coś służba przeoczy przy słuchaniu, zaglądaniu do gardła czy badaniu brzucha. Hm...

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja bym tak tego nie zostawiła, dałabym upust swoim emocjom, opieprzyłabym pielęgniarki i panią doktor. Lekarzom powinno zależeć na pacjentach, a takim zachowaniem tylko ich od siebie odstraszają. I co się dziwić, że bez przerwy narzekamy na służbę zdrowia.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Pozdrawiam ;*
    Jeśli chcesz mnie nadal czytać napisz u mnie pod notką swój email :)
    www.kobieta-o-brazowych-oczach.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  16. Ale na co my narzekamy? Gorzej jakby u nas było tak
    http://www.obserwatorfinansowy.pl/2011/12/26/chiny-nowy-system-opieki-zdrowotnej-w-budowie/
    nasze przychodnie to cudo w porównaniu

    OdpowiedzUsuń

Jeśli pozostawisz swoją myśl, będzie mi bardzo miło :)