Od czego by tu zacząć...
Od początku? Po prostu?
Dobrze więc...
Pani M. wróciła już w czwartek, ale niestety zapomniała zabrać ze sobą kilku rzeczy..
I tak.. w Londynie zostały jej legginsy, skarpetki, szczoteczka do zębów i (o zgrozo!) wena...
Na śmierć zapomniała, by porządnie wszystko posprawdzać i masz babo placek...
I niby jest o czym pisać, bo poznała masę ciekawych ludzi (np. na lotnisku), odetchnęła, znowu się zakochała w angielskim świecie, ale ta wena.. Została przy komputerze siostry. Na pewno. Tam ją ostatnio zostawiła..
Ech ta pani M!
No to oby ta wena jakoś przyleciała do Ciebie :)
OdpowiedzUsuńKto wie może przyleci następnym samolotem :)) :D ?
Pozdrawiam :*
Może by podesłać kurierem z Wyspy? ;) Może telepatycznie siostra podeśle? Oby wróciła :) Koniecznie :)
OdpowiedzUsuńczekam z niecierpliwością na wenę i opis londyńskich szaleństw :)
OdpowiedzUsuńkuzynka
To ten Londyn Kochana tak na nas działa,że zapominamy słów w gębie :P
OdpowiedzUsuńMinął prawie miesiąc od mojego przyjazdu a ja dopiero kilka dni temu postanowiłam napisać posta o pobycie w Londynie :) (ktorego mi zreszta usunięto :P )
Musiałam ochłonąć z wrażen no i z moją weną też kiepsko było...
Ale wiesz co? Najważniejsze ,że nasze wspomnienia bedziemy miec w sercu :)
Trzymaj sie :**
niech ta wena wraca;)
OdpowiedzUsuńTrzeba wene Wizzairem podeslac :)
OdpowiedzUsuń