piątek, 10 stycznia 2014

Niektórym ko­bietom nie wys­tar­cza bu­kiet róż, chcą, żeby mężczyz­ni tym różom zmieniali jeszcze wodę.


Temat Finki (klik) z numerem drugim  łatwy nie jest.
Przynajmniej dla pani M., której raczej wystarcza ten symboliczny bukiet.
Z resztą poradzi sobie sama.
A czy tak jej się bardziej podoba czy nie to już inna historia...
Sama się nad odpowiedzią głęboko zastanawia.

Gdy po raz pierwszy przeczytała ten cytat, do głowy przyszła jej pewna koleżanka z czasów studenckich .
Martusia M.
Martusia wbrew pozorom nie była osobą miłą.
Jej jadowite uwagi wprawiały w osłupienie zarówno kobiety jak i mężczyzn.
A że była (jest) inteligentną bestią z bogatym zasobem słów mniej znanych, potrafiła obrazić kogoś z wielkim wyrafinowaniem.
Spokojnie można ją wrzucić do szufladki pod tytułem "Wampir energetyczny".

Nie wiadomo dlaczego się zaprzyjaźniły.
Pewna siebie i ostra Martusia z pełną kompleksów i wiecznie niezdecydowaną panią M.
Ich "przyjaźń" trwała kilka lat.
Zaczęła się kruszyć wraz z końcem studiów.
Całkowite niezrozumienie i ciągła krytyka stylu życia pani M sprawiły, że ochota na jakiekolwiek kontakty wygasła.
Bez żalu ze strony autorki tego bloga...

Mężem Martusi jest B.
Poznali się na studiach, gdy Martusia była jeszcze w innym związku.
B. był zauroczony jej siłą i gotowy na zmienianie wody we wszystkim, co tego potrzebowało.
Ona chciała bulteriera, on był cały pogryziony.
Marzyła o zaręczynach i drogim pierścionku, bardzo proszę, nie ma problemu!
Po ślubie wróciła do rodzinnego miasteczka (łatwiej o pracę z polecenia...mamy) a B. grzecznie za nią.
W zamian dostawał inteligentną żonę i pochwalające uśmiechy.
Czy tak zostało do dziś?
Cięzko powiedzieć.
Na pewno taka rola bardzo mu odpowiadała.
Nie miał z tym żadnego problemu.

Pani M. zastanawia się czasem jak to zrobić, by zamiast cieszyć się bukietem, poprosić o dbanie o jego kondycję.
A przy okazji nie zrobić z mężczyzny pantofla domowego (chociaż pan M. to materiał nieugiety w tej materii i nic nie jest w stanie tego zmienić) bo w końcu facet to facet.
Zadanie to jest trudne dla osoby, które nie ciepi dominować i panicznie boi się podejmowania kluczowych decyzji...
Ale z drugiej strony dobrze dobrane proporcje-oczekuję od kogoś i sama daję- to bardzo zdrowa sytuacja dla obu stron.


Jeszcze tak na koniec tego dziwacznego monologu musicie dowiedzieć się o jednej, istotnej sprawie.
Pani M. nie przepada za kwiatowymi prezentami.
I to wcale nie dlatego, że nie lubi o nie dbać.
Ona po prostu nie widzi sensu otrzymywania czegoś, co przetrwa kilka dni i zwiędnie.

A w takim razie ten mężczyzna za długo im wody nie pozmienia...



3 komentarze:

  1. ja w ogole nie lubie badyli za ich bezuzytecnzosc.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pantofel ... to także będzie mój motyw przewodni.
    Wolę brak wody niż pantofel.
    A za kwiatami ciętymi nie przepadam.
    Choć - po zastanowieniu się - raczej nie lubię ich przyjmować, ale piękny bukiet zdobiący stół w pięknie urządzonym i wysprzątanym mieszkaniu chyba by mi jednak poprawiał nastrój :)
    W Twoim przypadku pozostaje więc zamienić wodę na coś innego.
    Może wino? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Całe życie marudziłam, żeby nie przynosić mi kwiatów bo to takie banalne, takie przewidywalne, i takie ulotne...
    A kiedy dostałam bukiet od męża po ponad 20 letnim życiu bezkwiatowym , to się najzwyczajniej w świecie posmarkałam ze wzruszenia:)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli pozostawisz swoją myśl, będzie mi bardzo miło :)