czwartek, 17 listopada 2011

Szlachetne zdrowie...

... nikt się nie dowie jak smakujesz... aż się popsujesz...
W poniedziałek pani M. ugotowała groch z kapustą.
Wyszedł znakomity... prawie taki, jak u babci G.
Podzieliła go na dwie części. Jedna poszła do zamrażalki, a druga została w garnku...
Potem o nim zapomniała i tak całą noc przeleżał sobie na piecyku...
Rano zachciało się jej spróbować wigilijnego właściwie dania..
Zjadła dwa talerze..
No i wieczorem zaczęły się nudności...
Wczoraj się nasiliły....
Pani M. nie mogła jeść przez cały dzień a wieczorem była tak słaba, że pan M. musiał sobie radzić sam z zapędzeniem Stworków do mycia i spania..

Jaki jest morał z tej bajki?
Człowiek docenia zdrowie dopiero, gdy coś się dzieje...
Pani M. chciała wczoraj zjeść bułeczkę choćby z dżemem...
Nie mogła...
A normalnie grymasi, że to może szynka i pomidor i na to majonez...
Nie wspomnę o tym, że od weekendu chodzi za nią tort bezowo-orzechowy od Sowy (nie czuję, że rymuję :) )
Ech! Dzisiaj będzie uważna... tylko naturalny jogurt, chlebek z masłem i gotowane mięso...

9 komentarzy:

  1. "Pan Kotek był chory i leżał w łóżeczku..."
    Ten wierszyk też dokładnie na temat :-)
    Skoro tyle poezji o tym, to pocieszać się można, że i Wielkim Słowotwórcom kłopoty takie nieobce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, ze już sie lepiej czuje :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. hej!! wyslalam Ci cos na mejla :):) super sprawa, zobacz sobie :D

    karolinka!

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj musiało być nieciekawie... najważniejsze, że już lepiej ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. mam nadzieje że już lepiej, znacznie lepiej się czujesz... pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdrowka zycze, duuuuuzo!!!

    OdpowiedzUsuń

Jeśli pozostawisz swoją myśl, będzie mi bardzo miło :)