wtorek, 15 listopada 2011

Pośmiertny konflikt...

W niedzielę o godzinie 12.00 pani M. razem z panem M. i Stworkami zasiadła sobie na jednym z drewnianych krzeseł, w jednym z wielu podobnych budynków w Ł.
Budynek jest średniej wielkości, ma mnóstwo figurek, witraży i innych dodatków charakterystycznych dla kościelnych wnętrz.
Stworek mniejszy z ogromnym zaangażowaniem demonstrował swoje umiejętności taneczne i aktorskie, podczas gdy starsza latorośl z grzecznie złożonymi rączkami patrzyła prosto w księdza...
Sytuacja miała się diametralnie zmienić po jakichś dwudziestu minutach, kiedy zaczęło się kazanie.
I jak to często na typowo dziecięcych mszach bywa zaczęto... czytać list od biskupa czy innej ważnej osobistości.
Stworek Mniejszy zwisał głową w dół na kolanach matki, a ten Starszy z zainteresowaniem rysował palcem wzory na kościelnej posadzce...
Pani M. już miała się wyłączyć, gdy usłyszała temat listu.. kremacja...
Nastawiła uszu, bo od zawsze powtarzała, że po śmierci ma być spalona (to jedyna szansa, ze nie pochowają jej żywcem przez przypadek.. tak.. śmiejcie się...).
Tymczasem dowiedziała się, że takie akcje nie powinny mieć miejsca w naszym katolickim Kościele, chyba, że ktoś zmarł zagranicą i to najprostsza metoda przewiezienia "ciała".
Dlaczego to nie jest mile widziane?
Bo ciało ma symboliczny wymiar i mamy jej od momentu pierwszego wdechu, a nawet wcześniej.
Dlatego powinniśmy zachować tradycję i nie pozwolić, by zanikało stawianie nagrobków, budowanie cmentarzy itd..
Ja się pytam jaki jest problem z pochowaniem urny z prochami i postawieniem na tym normalnego pomnika?
Dla mnie żaden..
A co byłabym spokojniejsza!
Ksiądz czytał też, że jeśli ktoś mimo wszystko się zdecyduje, to muszą być odprawione jakieś dwa obrzędy.. Szczegółów nie znam..

Ja mimo wszystko zdania nie zmieniam.
Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz.. dosłownie...



P.S. Zapraszam na pyszne ciacho. TUTAJ

10 komentarzy:

  1. o tak , mam takie zyczenie właśnie aby moje ciało spalili... między innymi z tego samego powodu co i Ty :)...
    i nic mnie nie przekona do zmiany decyzji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam to samo, tez sie boje, ze mnie zywcem zakopia :) Zawsze powtarzam mojego mezowi, ze tylko kremecja albo niech odda moje cialo nauce.

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem Ci że takie same zdanie mam co do kremacji (coby mnie żywcem nie pochowali przypadkiem <- z tym też się zgadzam), a co do kościoła katolickiego? Tyle tylko powiem, że wiara i religia to dwie różne rzeczy. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ja mam to samo! z tą kremacją. moim zdaniem autor tego listu zaprzeczał sam sobie. z jednej strony wierzy w zbawienie, a z drugiej strony jego wiara w tym zakresie ogranicza się tylko do tradycyjnych obrzędów pogrzebowych.

    to ja się pytam, jeśli ktoś zostanie spalony to nie zostanie zbawiony???!!
    trochę płytkie to myślenie, trochę płytka jego wiara ;]

    dziękuję, nie słodzę.

    i słowa, które brzmiały w mojej głowie przez całe kazanie, to właśnie "z prochu powstałeś i w proch się obrócisz"

    pozdrawiamy z miasta na P. :)
    kuzynka

    OdpowiedzUsuń
  5. I ja słuchając fragmentów tego listu (nasz wikary oszczędza dzieciom całości)nie mogłam zrozumieć dlaczego tak? Bo gdzie logika. Skoro ciało to tylko "opakowanie" dla duszy, to jaka to różnica z czego powstajemy, z prochu czy resztek po robalowym obiedzie (przepraszam za dosłowność, ale mnie właśnie to odstrasza przed tradycyjnym pochówkiem). Rozumiem, że biskupom może się wydawać zbyt pogańskie rozsypywanie prochów w górach, czy nad morzem, że miejscem złożenia doczesnych szczątków powinna być "poświęcona ziemia" czyli cmentarz, choć patrząc na te wszystkie poświęcenia szkół, instytucji, budynków i samochodów aż się ciśnie wniosek, że każdy kawałek naszej ziemi już został poświęcony i pokropiony... Nie pojmuję jednak w czym uwłacza komukolwiek modlitwa nad urną zamiast nad trumną? Z jakiego powodu dokłada się kłopotów i tak już wystarczająco dobitej faktem śmierci rodzinie zmarłego? Po co? Teoretycznie (mam nadzieję, że praktycznie też) pozostaje furtka w postaci "ostatecznego zdania należącego do proboszcza" i tego się będę trzymać, zwłaszcza, że na naszym cmentarzu powstała niedawno nowa "ściana" z niszami na urny. Chyba nie dla osłony od wiatru.
    Przepraszam, że się tak rozpisałam. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. a jaka jest różnica w pochowaniu żywcem, a spaleniu żywcem?
    Ja się nie zastanawiałam nad tym, jak chcę być pochwoana, ale ten argument do mnie nie rpzemawia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja mam uraz do krematoriów... Bo jedno mają mi budować tuż pod domem :/

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie maja skremowac koniecznie, nie chce gnic pod ziemia :/

    OdpowiedzUsuń
  9. JA tez raczej boje sie obudzic pod zwalem ziemi lecz...W religii katolickiiej jest o zmartwychwstaniu cial iksiadz wyjasnial ze nie bedzie problemu jezeli osoba zmarla nie watpila w to .JEZELI natomiast chodzi o dwa obrzedy to chodzi tu o poswiecenie ciala i wszelkie modlitwy ktore kazdy kto wierzy to powinien sie orientowac.Kto nie wierzy w to to tez nie powinien sie buntowac tylko robic co uwaza.Sa sprawy BOSKIE i ludzkie /kto we mnie wierzy zyl bedzie/.Oddaje sie organy do przeszczepow kosciol tez na to zezwala po smierci cialo moze byc wtedy pozbawione np. serca i tez mozna sie zastanawiac co wtedy.Dlatego albo wierzymy albo nie...a i tak tylko sam BOG ma na to odpowiedz.

    OdpowiedzUsuń
  10. Znam ten temat, w Wyborczej był cały artykuł na pierwszej stronie jakiś czas temu. Faktycznie muszą być dwie ceremonie. Jedna, gdy ciało leży w trumnie, a kolejna już nad prochami. Jak dla mnie to w tej całej sprawie chodzi głównie o kasę, zadziałało lobby pogrzebowe! Ot co!!! Przecież to taka forsa, że aż głowa boli.

    OdpowiedzUsuń

Jeśli pozostawisz swoją myśl, będzie mi bardzo miło :)