poniedziałek, 28 listopada 2011

Edukacja

Wczoraj Pani M. przysypiała na wykładzie.
Wcale nie dlatego, że był nudny.
Powodem było raczej oglądanie czwartej części znanej wampirowej sagi (zlinczujcie mnie za zainteresowanie obrazami tak zwanej "niskiej kultury" i literaturą dla nabuzowanych hormonami nastolatek, ale ja nic na to nie poradzę...).
Oczywiście pani M. zaprzecza podobnym stwierdzeniom, ale godzina zaśnięcia (coś ok 1 w nocy) mówi sama za siebie.
W każdym razie w niedzielny poranek, siedząc sobie w krzywej ławce, próbowała robić wszystko, by powieki jej nie opadły.
Nawet przez chwilę wyobrażała sobie jaki to byłby wstyd, gdyby tak nagle zachrapała, z ciężkim plaśnięciem opadając na tę ławkę...
Ale nawet tak drastyczne wizualizacje zdawały się nie pomagać...
Dopiero, gdy pani zaczęła mówić coś o oczach cielątka, pani M., myśląc, że to o niej, włączyła swój zmysł słuchu...

Temat dotyczył jednak kogoś innego (Dziękaś Ci Boże).
Jakiejś nieokreślonej studentki, która miała sama 5 i 6 w liceum.
Podobnie na uczelni, same wysokie oceny.
Tymczasem trafiła na egzaminatora, który nie odpytywał wyuczonych formułek.
Jego pytania były z cyklu "na myślenie".
I tu pojawiły się oczy cielątka, które to myśleć chyba nie potrafiło.
Całe swe edukacyjne życie spędzając na zdobywaniu procentów, bo to najważniejsze.
Nauka według ścisłej formy egzaminacyjnej...
Doskonały sposób na najlepsze liceum, a potem studia.
Bo liczą się cyfry, czym bliższe setce, tym lepsze....

Pani wykładowczyni nie pozwoliła dziewczynie zdać egzaminu (wredna jędza....? ).
Mimo, że potrafiła z dokładnością komputera odtworzyć wszystkie wykłady.
Kazała jej nauczyć się... myślenia i wtedy wrócić.

Ta historia stała się przyczynkiem do dalszej dyskusji.
Dyskusji o polskiej edukacji, wciąż tragicznie encyklopedycznej, nastawionej na odtwórczość...
A potem ucząc się angielskiego, osiągając wymarzone 100%, człowiek jedzie do Anglii i ani be ani ce..
Bo komunikatywnego porozumiewania się nie uczyli..
I wbrew pozorom to nie zawsze wina nauczycieli..
Oni tez mają normy, tabele i wszystkie inne parametry ukryte w cyfrach i procentach...
A uczeń jak chce się dostać na prestiżowy kierunek ma sobie wbijać do głowy sterty formułek i konstrukcji, które na pewno pojawią się na egzaminie.
Bo uczymy się pod egzamin, nie po to, by tę wiedzę wykorzystać....

Stosunkowo niedawno pani M. dowiedziała się, że w Anglii, w odpowiedniku naszego liceum, wybierasz sobie 3 przedmioty.
Te, którymi jesteś zainteresowany.
I nie musisz mieć czerwonego paska z kilkunastu nudnych rzeczy.
Wystarczy, że CZYMŚ się interesujesz a będziesz mógł pogłębiać swą wiedzę....

Pani M. niestety wpadła w system polskiej edukacji nie raz....
Poddała się jej bez namysłu..
I dziś żałuje..
Bo ten, kto jest dobry z wszystkiego, nie znajdzie czasu, by zainteresować się czymś tak naprawdę..
By rozwijać swoje pasje...
Dlatego dopiero teraz z czystym sumieniem stwierdza, że to co kocha i do czego ma wielkie serce to zawsze był, jest i będzie angielski.
I gdyby cofnęła czas, odrzuciła swoje uprzedzenia, byłaby dziś znacznie dalej w tej swojej pasji..
Ale jest jak jest i lepiej późno niż wcale... :)

9 komentarzy:

  1. Oj prawda to prawda o naszym systemie nauczania, moje dziecko jest w drugiej klasie podstawówki, a uwierz...ja już teraz łapię się za głowę jaki jest ogrom materiału i boję się co zacznie się od czwartej klasy wzwyż, nie mówiąc już o tym co będzie później...
    Co do Sagi, to ja książki pochłonęłam jedna za drugą :-) z filmami gorzej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. oj, potrzeba reform, ale takich prawdziwych....

    OdpowiedzUsuń
  3. I zgadzam sie i nie. Zgadzam sie, bo moja miloscia jest socjologia i statystyka i sie o tym dowiedzialam wcale nie w liceum bo jak? W liceum nie ma takich przedmiotow, mialam duzy problem z wyborem kierunku na studia i poszlam na 'marketing i zarzadzanie' bo wszyscy szli, dopiero po roku otrzezwialam, przeczytalam pare ksiazek i zakumalam, ze interesuje mnie nauka o spoleczenstwie. Na studiach dawali nam kserowki z odpowiednimi rozdzialami ksiazek klasykow. Jak zaczelam magistra w Anglii to dostalam liste ksiazek wiec pytam sie, co mam konkretnie w tych ksiazkach przeczytac a oni mi na to, co chcesz!!!!?????. Mialam spory problem z przestawieniem sie na nowy tryb nauczania i mimo, ze licencjata w Polsce zdalam spiewajaco na najwyzszych ocenach (jak ta dziewczyna o ktorej piszesz) tak magistra w Anglii zrobilam juz bardzo przecietnego.
    Ale, nie zgadzam sie bo widze, ze moja wiedza ogolna jest o niebo lepsza od Anglikow i przynajmniej u mnie to nudne wklepywanie wszystkiego nie wiadomo po co we lbie mi zostalo i czasem nawet moge walnac sentencja lacinska gdy sie ewentualnie znajde w jakims gronie profesorskim. Zawsze jestem dumna z mojego Polskiego wyksztalcenia, wogole nie mam tu kompleksow. A uzywanie wlasnego mozgu i tzw. myslenie krytyczne to zalezy od osoby, wkuwanie formulek bo tak wymaga system nie znaczy, ze nasz rozwoj ma sie ograniczac tylko do tego. :)))))

    OdpowiedzUsuń
  4. No dla mnie trochę tak i trochę nie...widzę że na Wyspie ludzie mają większe możliwości zmian ścieżki rozwoju nawet w późniejszym wieku, praktycznego dokształcenia się w dziedzinie z jaką wcześniej niekoniecznie mieli do czynienia. Ale podobnie jak Pimposhka stwierdzam że te ogólne podstawy jakie dały mi szkoły w PL sprawiają, że myślę "szerzej" i mam większy zasób informacji na wiele tematów i teraz po latach to doceniam. Inna sprawa, że gdy człowiek odkryje co by chciał robić dużo później niż na studiach, to w PL trudniej mu to czasami zrealizować niż tutaj - niestety :) Ale na szczęście nigdy nic straconego! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. I tak trzymaj bo najwazniejsze jesy robic to co sie lubi.W roznych etapach zycie jest i inne mwicslenie inna dojrzalosc i inne mozliwosci.Wazne jednak jest to ze mozesz sie realizowac i masz tez na to srodki.POLSKIE szkolnictwo musi naprawde stac sie wiarygodne.Jak mozna oprzec sie na decyzjach tak waznych jak poslanie dziecka do pierwszej klasy kiedy co chwile sa zmiany i to skrajnie sprzeczne.Mialo byc wszystko tak przygotowane a tu okazuje sie cos innego.Ciesze sie ze robisz to co lubisz itak trzymaj nie ogladaj sie do tylu.Osobiscie nie przepadam za taka lektura poniewaz uwazam ze wprowadzilo i uzalezniloby w jakis sposob moje myslenie w ten mroczny swiat.Lubie zycie tu i teraz i ciesze sie ze moge brac w nim udzial nie lubie zapadac sie w melancholie i pesymizm.Duzo radosci optymizmu i zadowolenia.

    OdpowiedzUsuń
  6. a miałyśmy iść razem do kina :( warto iść?

    buziaki!
    kuzynka

    OdpowiedzUsuń
  7. No bo niestety polski system edukacji nie jest taki fajny jak za granicą... a szkoda...

    OdpowiedzUsuń
  8. hmm nie wiem dokładnie jak tu się uczy ale z tego co polskie mamy mówią ich dzieci mają o wiele łatwiej niż w Polsce

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja też trochę tak i trochę nie :)
    Bo jednak brak wiedzy ogólnej czasami jest przeraźliwie niski. Z tym że w Anglii uczy się bardziej jak tę wiedzę zdobywać i co z nią zrobić. Bo wkuwać w erze globalnego dostępu do informacji wszelakich nie ma sensu. Nie wiem, jak teraz jest w Polsce, ale moje doświadczenia z czasu mojej edukacji tam nie są najciekawsze.
    A z drugiej strony to też nie jest tak, że w Anglii nie liczą się punkty i dobre wyniki, bo wyniki z GCSE (rangą podobne do polskiej matury) liczą się już na całe życie i na pewne uniwersytety nie możesz nawet startować nie mając samym 'piątek i szóstek' (ichniejszych xzyli A i A*)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli pozostawisz swoją myśl, będzie mi bardzo miło :)