wtorek, 13 września 2011

Stan odmienny :)

Pani M. ma ochotę na śledzie i orzechy.
Dokładnie w takim połączeniu..
Mniam..
I wcale nie oznacza to, że jest w odmiennym stanie.
Nie ma mowy..
Po prostu trafiła w końcu na pyszne koreczki kaszubskie i bardzo ubolewa, bo...
już nic nie zostało...

W TV mówią właśnie o kobietach w ciąży..
 że nie można rezygnować z normalnego życia itp itd...
A ja powiem, że ... to zależy

Pani M. ciążę pierwszą przeżyła doskonale.
Pracowała, studiowała i chodziła na mega długie spacery.
Czuła się świetnie i poza alkoholem (którego i tak nie lubi) właściwie nie musiała rezygnować z niczego.
Drugi raz nie był tak łatwy...
Skończyło się na leżeniu  na kanapie przez 3 ostatnie msce.

I jaki ona miała na to wpływ?
ŻADEN.
Dlatego tez takie głupie gadanie, że trzeba normalnie żyć, bo ciąża to nie choroba, doprowadza panią M. do głębokiej furii..
Już nawet nie będzie rozwijać tematu dalszego, czyli, że matka powinna migiem wracać do pracy, gdy tylko urodzi... (oczywiście pomijam PRAWDZIWE względy finansowe)
Bo jeśli nie to jest domową kurą, kobietą bez ambicji itp itd.
To ja się pytam po co w takim razie decydować się na dziecko????
Może.... bo tak wypada? Bo inni mają? Bo to ten wiek? Bo będą fajne zdjęcia?
Nie wierzę i nie dam się przekonać, że to normalne by po miesiącu od porodu wracać do pracy.
Dziecko z opiekunką, mama spełniona zawodowo i macierzyńsko.. słodki obrazek..
Ale... fałszywy!
Bo po powrocie z pracy ta kobieta wcale nie poświęci się w 100% swojemu dziecku. Ona przecież musi zrobić te same rzeczy, które robi ta straszna, zaniedbana kura domowa. Samo się nie ugotuje i nie wypierze (chyba że kogoś stać na gosposię). 
Jednak nie dało się nie rozwinąć, więc STOP.. co by za dużo się nie wykrzyczeć...



11 komentarzy:

  1. Ciąża to nie choroba, ale stan odmienny. Tak więc czasem bardzo zmienia naszą codzienność ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, są różne stany i różne sytuacje.
    Ja ze swojej ciąży pamiętam, że też się czułam świetnie, zdawałam egzaminy, bo jeszcze studiowałam, na przykład ostatni w 8-mym miesiącu.
    A potem dość szybko doszłam do siebie, ale z tą maleńką istotką siedziałam bardzo chętnie przez pierwsze tygodnie, a może miesiące. Może gdyby wtedy było coś takiego jak internet, nie czułabym się taka samotna, ale niestety brakowało mi ludzi, bo przebywanie non-stop z niemowlakiem i rozmowy z gugającym małym człowiekiem są oczywiście cudowne, ale jeżeli człowiek ma też kontakty z dorosłymi.
    Tak więc po trzech latach bycia z dzieckiem w domu z wielką radością zaprowadziłam Małą do przedszkola, chociaż ze łzami w oczach i wreszcie zajęłam się tez czymś innym, niż dom i dziecko. Po miesiącu sobie nie wyobrażam, ale już gdzieś tak po 6-ciu owszem :)
    Chyba, że jest to ciąża późna i człowiek zdążył się już napracować, ma go kto utrzymać i jeszcze ma kogoś do pomocy w pracach domowych.
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  3. Taaak słodki obrazek wracającej z pracy zrealizowanej zawodowo matki...tylko gdzie sfrustrowanie, niedospanie, wyrzuty sumienia ,że dziecku nie poświęca się tyle uwagi ile by się chciało...ja wróciłam do pracy po 2 miesiącach, bo życie nie rozpieszcza ale wcale łatwo nie było. Ale zostanie w domu z dzieckiem (jeżeli jest możliwe) też nie jest rajem...chyba

    OdpowiedzUsuń
  4. ja wróciłam do pracy po macierzyńskim, z jednej strony się cieszyłam bo brakowało mi kontaktu z ludźmi, ale z drugiej strony wracając do domu cierpiałam że nie spędzam z własnym dzieckiem tyle czasu ile bym chciała, a przecież oprócz dziecka pozostaje reszta obowiązków domowych...

    no i co by nie powiedzieć cierpi na tym kontakt z dzieckiem, bo mimo iż nie jest zły, dziecko lgnie, kocha tuli się - to gdy jesteśmy razem z teściową (to ona na co dzień zajmuje się szkrabem) to jak coś się stanie to mały leci do niej nie do mnie... a moje serce cierpi :(

    teksty typu że życie zawodowe nie wpływa na więź z dzieckiem są g... warte i są to wyssane z palca dyrdymały

    niestety coś kosztem czegoś

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten piekny czas nigdy nie wroci , korzystam wiec do cna /sama wychowam swoje dzieci i nikt mi nie bedzie patrzyl na rece\mnie wychowywaly nianki ,ciotki babcieitp.iiiiii zazdroscilam dzieciakom ktorych mamy byly w domu …pozdrawiam odezwij sie G

    OdpowiedzUsuń
  6. A moim zdaniem kobieta może być matką, kobietą pracującą i dobrą żoną naraz! Nie ma rzeczy nie możliwych dla Nas prawda ? : )

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja bedac w ciazy z Nadia studiowalam dziennie 500 km od domu, sama jak palec bylam, malo kto mi pomagal, ale dalam rade :) teraz jestem z Mala w domku juz 3 lata i gdyby nie to, ze potrzebne sa nam pieniadze nie myslalabym o szukaniu pracy :)

    OdpowiedzUsuń
  8. nigdy nie byłam dlatego zawsze lubię czytać co kobiety piszą które są już mamami:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Droga Pani M!
    Nie wierzę już, że czytam to, co czytam.
    Jeśli byłoby tak - jak chcesz sobie przede wszystkim wmówić Pani M., że siedzenie wieczne z dziećmi w domu (Twoje dzieci, jak pamiętam, nie są już miesięcznymi niemowlętami?) to najlepsze, co tylko może je spotkać, to rodziny patologiczne z patologicznie niepracującymi matkami powinny być chyba prawdziwym rajem dla dzieci.
    W takich rodzinach matki zazwyczaj nie pracują i chcą - jak podkreślają - też tego, co najlepsze dla swoich pociech. Zupełnie jak Ty.
    Tylko dlaczego w tych rodzinach dzieci wcale nie są szczęśliwe, pomimo tego, że mają oboje rodziców obok codziennie?
    Samo bycie z dzieckiem nie oznacza raju.
    Miłości do dziecka nie sposób tak przeliczać.
    I to mnie w Pani przeraziło.
    To bardzo niesprawiedliwe - choć przypuszczam, że wynika to z Pani wiecznego tłumaczenia się tutaj i nie tylko, dlaczego wybrała Pani model kury domowej. To niesprawiedliwe, że pracujące matki ocenia Pani jako wyrodne kobiety zostawiające kwilące niemowlęta i biegnące na obcasach do raju. Chyba proporcje nie są tu właściwe? Najlepszy i najdoskonalszy model to zostająca z dziećmi do 18 roku życia mama, gotująca, sprzątająca i realizująca się w tym modelu?
    Dzieci doskonale wiedzą, jak jesteś nieszczęśliwa w tym wszystkim, bo pisanie o tym, kto i kiedy znów zapytał, po co skończyłaś dwa fakultety skoro siedzisz w domu, wynika, jak sądzę, z Twojej potrzeby znalezienia tu potwierdzenia, że wybrany przez Ciebie model - jest najlepszy!!!
    Pani M!
    Można w różny sposób układać swoje życie. Tylko, czy Ty rzeczywiście je układasz?
    Czy nie postawiłaś już na sobie krzyżyka?
    Może, rzeczywiście samo się ułoży, życzę Ci tego.
    Jednak życie może okazać się nie takie skore do pomocy, jak sądzisz.
    Mam nadzieję, że Twój idealny mąż, nie zapytał Cię nigdy (doceniając niezwykle Twoją pracę domową), co dziś robiłaś, kiedy siedziałaś z dziećmi w domu?
    Nigdy się nie odważył.
    Niestety nie wydaje mi się, żeby taki ideał istniał.
    Oby za 5 lat nie znalazł 25-latki, która biega w obcasach i pnie się po szczeblach tzw. kariery, i nie myśli w ogóle o posiadaniu potomstw, kiedy Ty będziesz zastanawiać się, którą szufladę dziś posprzątać.
    Może to okrutne, ale Ty Pani M. dziś nie dałaś mi być łaskawą.
    Pani A.

    OdpowiedzUsuń
  10. Pani A. Przykro czytać takie komentarze od osób zupełnie nie znających mojej sytuacji. Tym bardziej, gdy poruszyłam jedynie kwestię matek opuszczających niemowlęta, tylko po to, by nie wypaść z obiegu.
    Końcówka i to niewypowiedziane życzenie mi, by mój mąż znalazł sobie kogoś innego, to cios poniżej pasa.
    Tak samo może zachować się KAŻDY mężczyzna (i kobieta) bez względu na to czy jego partnerka spełnia się zawodowo czy nie. Nawet Pani małżonek, który jak sądzę jest ideałem doceniającym swą kobietę pracująca.
    Nie ma Pani pojęcia co ja teraz robię oprócz bycia tą wyświechtaną już kurą domową. Jakie mam plany?
    Blog to nie miejsce na pisanie wszystkich szczegółów swojego życia, dlatego i ja nie piszę wszystkiego.
    Nie będę się już rozwodzić nad tym komentarzem. Każdy ma prawo myśleć i pisać co chce.
    Z tym, że ja raczej nie uraziłam nikogo bezpodstawnie, bo nie napisałam do żadnej konkretnej osoby. Pani natomiast jak najbardziej...

    OdpowiedzUsuń
  11. > To ja się pytam po co w takim razie decydować się na dziecko????

    ... bo nas przepłodzą?

    OdpowiedzUsuń

Jeśli pozostawisz swoją myśl, będzie mi bardzo miło :)