piątek, 8 kwietnia 2011

Miało być o śniadaniu...

Świeże bułki grzecznie stygną w siatce z zakupami.
Pierwsze PRAWDZIWE pomidory leżą w miseczce i czekają na swoją kolej...
Pani M. tymczasem zaparza sobie niby-herbatę (jedno zamoczenie we wrzątku i gotowa) i patrzy za okno.
Znajomy budynek peerelowskiego szpitala stoi tam, gdzie wcześniej, strasząc trochę obdrapanym, szarym tynkiem. Kiedy jest słońce nie wygląda tak ponuro. Ale dzisiaj niestety tylko chmury i wiatr...
W domu szaleje pralka, na podłodze walają się ślady po porannej bitwie Stworków...
Z głośników sączy się ulubiona muzyka (http://www.youtube.com/watch?v=FvJp96p8Hrw)...

Oglądaliście film "Tajemnica Brokeback Mountain"?
Pani M. nagrała go sobie, bo nie wypadało nie skorzystać z okazji, do obejrzenia tak znanego obrazu...
I.. film rzeczywiście jest wyjątkowy, nie wspominając nawet o grze aktorskiej (szkoda, że zmarnował się taki talent-Heath Leger). Robi wrażenie... Mimo, że jedna z pierwszych scen intymnych była trochę za ostra? szorstka? dosłowna? Ale całość naprawdę dobra. W końcu ktoś pokazał, że gej (mam nadzieję, ze to nie jest obraźliwe określenie..) to mężczyzna z krwi i kości, nie żaden zmanierowany gość z brylantyną na włosach i fioletową koszulą z atłasu (patrz: tanie komedie).
Pani M. nie ma problemów z akceptowaniem innej orientacji seksualnej. Jeśli ktoś naprawdę tak czuje i potrafi stworzyć trwały związek z innym człowiekiem, to co w tym złego? Trzeba zrozumieć, że nie wszyscy jesteśmy tacy sami. Lepiej związać się z osobą tej samej płci, którą się kocha, niż, tak jak bohaterowie filmu, zniszczyć życie sobie i innym...
Jednego czego pani M. nie rozumie u osób nazywających siebie homoseksualistami to nachalne i sztuczne epatowanie orientacją. Taki gej-ekshibicjonista, zmieniający partnerów jak rękawiczki i latający z gołym tyłkiem po ulicach, nie budzi niczyjego zaufania. Trochę tak jak przebieraniec. Nie można mieć pewności, czy on lubi mężczyzn na przykład tylko we wtorki, a w środy woli kobiety...
Nie chodzi tu wcale o tzw. "coming out-y", bo to akurat zrozumiałe i naturalne. Nikt nie chciałby całe życie udawać, stwarzać pozory "normalności", tylko dlatego, by nie zostać odrzuconym przez społeczeństwo.

Ale... odeszliśmy od tematu bułek i herbaty... daleko... nawet trochę za daleko...
Wracajmy więc do kuchni w kolorze kawy, do pani M., która plącze się w zeznaniach i do muzyki, która potrafi przenieść w inna rzeczywistość...

5 komentarzy:

  1. LUDZIE WYBIERAJA ROZNE DROGI JEZELI NIE SA NA TEJ SAMEJ DRODZE CO INNI NIE ZAWSZE ZNACZY ZE SIE ZGUBILI.

    OdpowiedzUsuń
  2. dobrym filmem o tej tematyce jest także "single man".
    w roli głównej Colin Firth:)
    to jest ogólnie film o gejach ale w trochę innej odsłonie.
    polecam:) zrobiony bardzo estetycznie, tzn. mam na myśli scenografie itp:)

    kuzynka

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam identyczne zdanie na temat filmu, identyczne zdanie na temat homoseksualizmu i mam także kuchnię w kolorze kawy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja bardzo lubię kawę:) Film pamiętam dobrze, co oznacza, że zrobił na mnie wrażenie pod wieloma względami. Homoseksualiści nie przeszkadzają mi. Staram się ich zrozumieć. Jednak ogólne prawo do posiadania przez nich dzieci… Tutaj jestem na nie. Można rozpatrywać indywidualne przypadki i oddawać dzieci pod opiekę pary kobiet lub gejów. To samo prawo dla wszystkich byłoby niebezpieczne.

    OdpowiedzUsuń
  5. ojj Pania M. tak swietnie sie czyta:) tak lekko i przyjemnie!

    OdpowiedzUsuń

Jeśli pozostawisz swoją myśl, będzie mi bardzo miło :)