piątek, 15 kwietnia 2011

Będzie poważnie

Strach przed śmiercią paraliżuje...
Szczególnie, gdy człowiek wie, że nie do końca zrobił wszystko dobrze...
Popełnił za dużo błędów...
Dlatego raczej boi się nie śmierci samej w sobie, ale tego co jest po drugiej stronie...
Dziwnie to zabrzmi, ale największe szczęście mają w takim razie osoby, które dożywają późnej starości.
Łatwiej jest im się zmienić, naprawić to, co się nie udało, odszukać Boga, odnaleźć sens...
Gdy człowiek jest młodszy na wszystko patrzy inaczej, czasem bardzo się gubi i nie potrafi żyć...dobrze.

Pani M. kiedyś bardzo pilnowała swojej praktyki katolickiej. Nie dlatego, że ktoś ją zmuszał, ale dlatego, że dawało jej to radość. Zaliczyła kilka pieszych pielgrzymek do Częstochowy, była członkiem Oazy i startowała w olimpiadach o tematyce religijnej. Lubiła to.
Jednak, gdy poszła na studia wszystko ograniczyło się do mszy świętej, a później, gdy urodziły się dzieci, już i na to jakoś nie zawsze był czas.
Dziś czuje, że choć jej wiara jest taka sama, to brakuje jej tamtych przeżyć.. ale... odzwyczaiła się... Szczególnie, gdy idzie na mszę typu "zaliczona", na której ksiądz  odczytuje bezbarwnym tonem jeden ze swoich tekstów. Wtedy już zupełnie jej się nie chce... I wstyd jej przed samą sobą..

Czasami patrząc na niektóre osoby chodzące regularnie do kościoła, zastanawia się jednak czy większość z nich nie robi tego pro forma. Wiele starszych pań/panów z grzecznie złożonymi rękami śpiewa piękne pieśni, modli się gorliwie. Niestety zdarza się, że już po drodze ze mszy, z radością zajmują się obgadywaniem innych, albo codziennie przychodzą pijani do domu. Nie wspomnę nawet o takich co to uczą żonę posłuszeństwa przy pomocy silnej pięści.


Przepraszam za chaos, ale jakoś ciężko poskładać te wszystkie myśli w jedną, logiczną całość....

9 komentarzy:

  1. myślę, że cześć uczęszczających regularnie wcale tym nie żyje, ale robi to, bo tak trzeba, wypada lub bo co powiedzą sąsiedzi.
    ja kiedyś też byłam bardzo aktywna, a potem... no prawie jak u Ciebie, bo ja jestem już na etapie niechęci.

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja myślę, że nie część a niestety większość! i obym się myliła!

    OdpowiedzUsuń
  3. JEZELI SA MALE DZIECI TO MOWI SIE ZE OLTARZ MA SIE W DOMU.TO PRAWDA JEST ROZNICA MIEDZY CHODZENIEM DO KOSCIOLA A TYM JAKIM JESTES KATOLIKIEM.TWOJA RELIGIA UJAWNIA SIE W TYM CO ROBISZ PO WYSLUCHANIU EWANGELII.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach pielgrzymki, oaza... to byly czasy!

    Ja kiedys tez praktykowalam nawet bardzo ale niestety zupelnie stracilam wiare po smierci mojego Taty. Nie brakuje mi kosciola i ksiedza na odwal czytajacego co niedziele kazanie (sciagniete pewnie z czegos w stylu www.kazania.pl). Brakuje mi troche samej wiary, bo wierzacym chyba latwiej sie zyje. Zazdroszcze ludziom, ktorzy wierza tak prawdziwie.

    OdpowiedzUsuń
  5. To może niekoniecznie będzie na temat tego konkretnego posta, ale muszę Ci powiedzieć, że każdy kolejny czyta się coraz fajniej (i ja też się często z Tobą zgadzam ;) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja osobiście nie uznaję żadnych wyznań. Ich istnienie jest samo w sobie sprzeczne. Jeśli wierzę w Boga to obcuje z nim bez żadnych pośredników. Mogę z nim bezpośrednio rozmawiać, chociażby w myślach, siedząc na sofie w swoim salonie-nie muszę w tym celu udać się do jakiegoś ściśle określonego budynku i klepać rymowanek... Nie wiem czemu ma służyć np. spowiedź-Jeśli zgrzeszę to Bóg o tym wie i wie też dobrze, czy tego żałuje...itp. Wierzę w Boga, ale nie uznaję wyznań i kościołów.

    p.s. fajny post-lubię Cię czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ech,zgadzam się z toba w 100%. niektorzy to robia po prostu pro forma, czesto zeby miec 'odwalone'i juz,bo jednak jakos ich te wyrzuty sumienia troche podgryzaja..ja kiedys chodzilam do kosciola, teraz nie,ale czasem jest tak ze musze pojsc.czuje wewnetrzna potrzebe. i wtedy ide.szkoda niestety ,ze tylko czasami ,ale jak tu tez traktowac kosciol jak slyszy sie caly czas 1)ksiadz pijany rozbil sie2)ksiadz pijany zabil dzieci 3) ksiadz zgwalcil 4)ksiadz pedofil 5)ksiadz ukradl ...

    OdpowiedzUsuń
  8. moje myśli to też jeden wielki bałagan, więc się nie przejmuj ;)
    ostatnio myśli o śmierci częściej pojawiają się w mojej głowie i nie dotyczą tylko mnie. boję się tego, bo tak jak napisałaś boję się tego co jest po... albo jak to będzie gdy tej osoby już zabraknie. to okropne , gdy paraliżuje nas taki strach dlatego tego typu myśli przykrywam bałaganem innych i nie zaglądam do nich. w obliczu tego wszystkiego co teraz się wydarza u mnie, ja sama staram się być lepsza, cieszyć życiem, drobiazgami i mniej czasu spędzać na złości.

    OdpowiedzUsuń
  9. ha... uwielbiam takie dywagacje...
    wydaje mi sie ze kosciol jest przerekalowana instyucja..
    i to czy bedziesz w tym kosciele biegac skakac dwoic sie czy troic... naprawde nic nie zmieni w kwesti twojego umierania i smierci...
    nawet jesli wierzyc w idee nieba.. to dane ejst one kazdemu...
    to nie chdozi o to zeby byc dobrym katolikiem...
    tylko byc dobrym człowiekiem...
    dobrym czyli w twoim przypadku byc najlepsza pania M jaka istnieje na tym swiecie. JEst jeszcze jakas pani M? nie wydaje mi sie ... bo ejstes jedyna i niepowtarzalna... wiec juz jestes najlepsza pani M na tym swiecie... :)
    kosciol i wiara... uwielbiam o tym dyskutowac : )

    OdpowiedzUsuń

Jeśli pozostawisz swoją myśl, będzie mi bardzo miło :)