Zdziwiona niezmiernie spoglądała na dwupiętrowy kawał budowli upstrzony milionem okien.
Zdziwienie wzięło się stąd, że tenże wiekowy zabytek był niczym innym jak praprapra......dziadkiem dzisiejszych centrów handlowych.
Podobieństwo wręcz biło po oczach.
Dzisiejsza notka zaczyna się od tego wątku nie bez przyczyny.
Bo mimo że temat zwiastuje (lub może nie w każdym przypadku) jakieś pikantne treści, to tak naprawdę głównym bohaterem dzisiejszej pisaniny jest CENTRUM HANDLOWE.
Tak naprawdę pani M. milion razy bardziej woli targowiska miejskie, szczególnie te owocowo-warzywne...
I... male sklepiki z klimatem.
Takie jak stara księgarnia pachnąca drukiem i papierem...
Albo sklep spożywczy w którym można było kupić twarde żelki lub serek homogenizowany z prawdziwymi kawałkami truskawek.
Mimo to pani M. uwielbia centra handlowe...
Powodem nie jest olbrzymia liczba sklepów, zadaszony (i darmowy :) ) parking czy inne udogodnienia.
Chodzi raczej o ich szablonowość.
Ten sam zapach, te same sklepy, identycznie rozplanowane wnętrza, nawet ekspedientki wydają się znajome...
Wszystko to sprawia, że pani M. czuje się w nich "u siebie".
Tak jakby wcale nie zmieniła kolejnego miejsca zamieszkania, jakby wszystko było po staremu...
Centra handlowe potrafią dać coś fajnego, ale mimo wszystko lepsze są małe sklepiki, z dusza. Gosia
OdpowiedzUsuńNiestety na podziwianie szablonów i zapachów, zazwyczaj mało kto ma czas, więc wybieramy udogodnienia :)
OdpowiedzUsuńtak to przyjemniejsze, ale nie wygodniejsze, wiec coraz mniej ludzi wybiera te opcje;/
OdpowiedzUsuńPani M znowu znikła...
OdpowiedzUsuń