Pokora, pokora, pokora...
Pani M. powtarza to sobie cały dzień, a najbardziej intensywnie, gdy jest w pracy...
Nagle stała się panią od wszystkiego.
Stanęła po drugiej stronie.
Zawsze ona była obsługiwana. to jej próbowano dogodzić.
Teraz role się odwróciły.
I... nawet jej to odpowiada.
Lubi to, co robi, chociaż czasem chciałaby fuknąć na pewne osoby, a wie, że nie może.
Musi być jak bohater "Pachnidła" (wiem, wiem.. to nie jest dobry przykład do naśladowania), stać się kleszczem, który sobie wisi i czeka na swój moment.
Ma w głowie cały zapas przykazań, z których najważniejsze to:
NIE WCHODŹ W ŻADNE UKŁADY
NIE WYRAŻAJ GŁOŚNO SWOICH OPINII O INNYCH, NAWET GDY DOPROWADZAJĄ CIĘ DO SZAŁU
BĄDŹ MIŁA, ZAWSZE!!!
itd itd..
Na szczęście wciąż jest też mamą i ta sfera pozwala jej na znalezienie równowagi i siły...
Piosenka, która często leci w pracy i jest bardzo.. hmm.. ładna po prostu:
Przede wszystkim pozostawaj sobą !
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ;*
Ważne, aby czerpać radość z tego, co się w życiu robi :-) Nigdy nie słyszałam o tej piosenkarce ;D
OdpowiedzUsuńale pracujesz jako kto?
OdpowiedzUsuńCzasem wręcz trzeba być niemiłym ;) W trosce o zdrowie psychiczne swoje i innych ;)
OdpowiedzUsuńdokładnie czuję, co mówisz. Są miejsca, gdzie pozornie wyluzowanym, trzeba się trzymać na baczności
OdpowiedzUsuńja z tą pokorą zawsze mam największy problem...
OdpowiedzUsuńprzyszywana
ale co by było gdybyś powiedziała to co myślisz na prawdę?
OdpowiedzUsuńA zatem dużo cierpliwości życzę :)
OdpowiedzUsuńmoze to i nie takie najgorsze :) :) :)bo z takimi ludzmi lepiej sie pracuje
OdpowiedzUsuń