piątek, 26 września 2014

Jeszcze

Sekunda, dziesięć, trzydzieści... Dwie minuty...trzy....gotowe.
Zdejmuję kaszkę z płyty.
Studzę.
Karmię Fenkuła.
Pranie, sprzątanie, usypianie.
Lekcje dzieci, problemy dzieci, ich uśmiechy..
Codziennie ten sam schemat. Identyczny.
W środku ja.
Trybik w machinie.
Tempy, beznadziejny, niemyślący.
Przesuwam się po tym torze.
Takim samym od lat.

A jeszcze ileś lat temu pełna wizji.
Rozwijająca się.
Pasjonująca.
Jakaś.
Dzieci byłyby dumne z takiej mamy.

Ze mnie nie będą..bo z czego?
Z tego, że je przytulę, że wyprasuję im koszulkę na wF, że porozmawiam?

Inne matki robią to samo a do tego są aktywne.
Mają plan na siebie.
Są potrzebne...