Pani M. zawsze uważała miasto na P. za swoje miasto.
Jego zapach, ulice, ten specyficzny klimacik.
8 lat temu, gdy je opuszczała, marzyła, że wróci.
Za rok. Wróci.
Powrót jednak trochę się opóźnił.
W międzyczasie dane jej było podziwianie kilku norweskich miasteczek.
I choć fiordy to niesamowita sprawa, Skandynawia nie podbiła jej serca (przyczyną nie było zapewne stalowo-szare niebo, egipskie ciemności zimą czy dwutygodniowe, nieustanne opady deszczu).
Gdy na początku grudnia opuszczała Sandnes, w sercu czuła ulgę (dzis jak pomyśli o tamtej decyzji wcale nie jest pewna czy była ona słuszna...).
Wracali do domu.. no może niezupełnie do miasta na P., ale wracali na stare, znane śmieci.
I chociaż miasto Neptuna powitało ich masą uprzejmych ludzi i nowym nabytkiem w postaci młodszego Stwora, nigdy nie stało się ważne ani dla pani M ani dla jej rodziny.
Wtedy wciąż tęskniła za swoim ukochanym miastem na P.
Marzenia czasem się spełniają..
Po kilku latach wreszcie los oddał jej miejsce, które tak kochała.
Oddał, ale na zaledwie 8 miesięcy..
Piękny czas.. wszystko było jak trzeba, gdy nagle zapadł "wyrok".
Za dwa miesiace miała się znowu przeprowadzić...
A najgorsze było to, że wybrano dla nich Łódź.
Pani M. kojarzyła ją z jednego wypadu sylwestrowego.
Czerwona cegła, ponure budynki, jednym słowem dupa blada.
Pierwsze półtora roku było wielka traumą, kopaniem sie z koniem.
Wszystko na nie..
Wtedy powstał ten blog.
Był jak studnia bez dna, wchłaniał wszystkie jej rozterki i smutki.
Solidnie się wtedy pogubiła, każdy sens był bez sensu.
Ale kryzys minął.
Nie pokochała tego miasta, ale poznała kilka cudownych osób, które przywiązały ją do Łodzi.
Zrobiły to mimochodem, zwiewnie i z klasą.
Niezauważalnie, ale trwale.
I wtedy znowu informacja o zmianie miejsca zamieszkania.
Cel: miasto na P.
Reakcja: radość przemieszana ze smutkiem?
To wtedy dotarło do nie że słowa piosenki Niemena już nie mają sensu (w jej przypadku), bo ona juz nie ma swojego miasta..
To tak jak ja nie mam już swojego państwa, mam ojczyznę ale państwa nie mam, więc Cię bardzo dobrze rozumiem :)
OdpowiedzUsuńteż wróciłam do miasta na P.marząc... ale to już nie to samo...
OdpowiedzUsuńmasz ochotę spotkać się na kawie?
Bardzi chetnie, musze jednak poczekac bo jeszcze do 8 lutego jestem lezaca.. Lokator Brzuszka bardzo chce zejsc juz w dol i strasznie napiera :)
Usuńpoczekam:*
UsuńHm, po tylu przeprowadzkach to faktycznie trudno mieć jedno swoje miasto... Ja już od prawie dekady mieszkam w tym mieście z piosenki Pana Niemena i choć straszliwie je lubię, a może nawet kocham to nie wiem czy to jest 'moje' miasto...
OdpowiedzUsuń