wtorek, 18 listopada 2014

Porodówka...

Własnie oglądam polską wersję "Porodówki"...
Polski szpital.
Polski brak znieczulenia zewnątrzoponowego.
I ten przerażający krzyk pierwszego porodu.
Ten ból rozdzierający.
Przepraszam, ale to takie zwierzęce w tym naszym wydaniu...
Wiem, że nie każda kobieta ma hardcorowy pierwszy raz...
Ja mialam.
Na szczęście czym dalej tym lepiej...

Ale nie o tym...

Porównuję to do angielskiej czy amerykańskiej wersji tego samego serialu dokumentalnego.
Pamiętam gdy moja nieświadoma ogromu bólu siostra, oglądała tę właśnie wersję ( może na szczęście...)
I pamiętam gdy powtarzała moje słowa, moje sprzed 8 wtedy lat... Każdy ból się przeżyje.
No tak...
Przeżyje się na pewno, ale.. Tamte kobiety zaprą się ze trzy raz i jest noworodek.
Tamte kobiety mimo że chca rodzić naturalnie, mają wybór znieczulenie czy jego brak.
I one mogą rodzić po ludzku.
Moja siostra cierpiała tak jak nigdy dotąd.
Nawet bardziej niż ja....

I niech spadną na mnie gromy hejterskie, ale ja gdybym znała ten ból to pierwszy poród miałabym TYLKO ze znieczuleniem.
Drugi był dużo krótszy więc ok.
No a trzeci to życzę każdemu.
Ból jak ból. Ale szybko poszło i sił miałam sporo..

Łzy otarte..

Łzy otarte, idę dalej.
Pomimo i ponieważ.
Wyprostowana i ułagodzona ;)

Wczoraj wpadła do nas ciocia Huragan, udzielając jak zawsze wielu (bez)cennych rad.
Że Kropka za bardzo przyklejona do matki i to wina pani M. Że Starszaki brzydko jedzą i to wina pani M. (Bez obrazy oczywiście). Że kurtka Starszej Siostry ma zły pasek i to wina pani M.
Że Starszy brat nie mówi dziękuję i to wina pani M. Że dzieci siedzą na dole, robią lekcje na dole i z matka gadaja na dole zamiast we własnych pokojach siedzieć samotnie..i to również należy zapisać jako winę pani M. Wszystko oczywiście bez obrazy i w dobrej wierze...
Bo ciocia Huragan wcale nie chce nikogo skrzywdzić. Nigdy przenigdy!
To zwykła, ludzka szczerość.
Nieposkromiona i zakrawająca na bezczelność.. Ale z serca płynaca.
Zennnnnnn wychodzezciala zennnn i krocze po miekkich obłokach zennnn nnn

środa, 12 listopada 2014

Wszystko się rozpada....

Wszystko się rozpada, kolejne karty opadają pod ciężarem.
Nie ma słów.
Nie ma pomysłu.
Jest pustka.
Ogromna i porażająca.
A ja znowu spadam....


I zazdroszczę mu.
Swobody.
Wychodzenia gdzie i kiedy chce.
Przebywania z LUDŹMI.
Rozwijania wszystkich swoich pomysłów.
Porannego prysznica trwającego kilkadziesiąt minut.
Umiejętności odcięcia się od spraw przyziemnych..


Gubię się bardzo.
Nie widzę drogi, żadnego światła.
Siebie nie widzę.
Bo mnie nie ma.
Na moją własną prośbę.
Mój własny, ślepy wybór....

piątek, 7 listopada 2014

O diable lub debilu :)

Poranek.
7:20
Stwory kończą śniadanie.
Pani M. karmi Kropkę eko kaszką.
Stwory podkaszlują, żują, śmieją się.
Nagle Starsza Siostra pyta, albo nawet stwierdza:
-Mamo, a pani mi powiedziała, że diabeł to debil.
-Yyyyyy-i w tym miejscu wszystkie szare komóry pulsują w głowie matki.
No jak nic indoktrynacja naszej kochanej katechetki,
Ale z drugiej strony co racja, to racja..
-No w sumie to taakkkk..
-Ale mamo pani tak powiedziała, że debil i i już. Tak się mówi.
Starszy brat zaśmiewa się pod nosem i czeka na reakcję matki..
-A która pani tak Ci powiedziała?- wydawało się, ze to pytanie retoryczne....
-No pani z angielskiego! I Erwin i Nadia biegali i wołali: "diabeł to debil! diabeł to debil!".
Pani M. parsknęła śmiechem.
-Pani z angielskiego? A może ona mówiła devil?

A właściwie co to za różnica :)