środa, 20 marca 2013

Na smuty przesilenia...

Pani M. już naprawdę nie może patrzeć na te płatki śniegu...
A jutro pierwszy dzień wiosny.. hmmmmm

Na smuty z przesilenia wyszukała dziś coś takiego:

Na strychu od wieków płonęły trzy świece. Pierwszą świecą była miłość, powiedziała "tyle jest bólu na świecie tyle niesprawiedlwości, ludzie są dla siebie źli, ranią się na wzajem, po co ja wam jestem" po tych słowach zgasła.
Drugą świecą była wiara, powiedziała "miłość umarła, świat jest okrutny, ludzie są zagubieni, bez celów, też jestem niepotrzebna" i zgasła
w tym momencie na strych weszło malutkie dziecko, zobaczyło co się dzieje i wykrzyknęło przerażone "co wy robicie! nie gaśnijcie, ja się boję ciemności!"
wtedy odezwała się trzecia świeca, głos miała, ciepły spokojny: "nie mart się kochanie, dopóki ja płonę, możemy zapalić pozostałe świece, ja jestem NADZIEJA!"

piątek, 15 marca 2013

Różne emocje być musza...

strasznie naładowana
 małymi, chemicznymi świństwami
skacze po sinusoidzie emocji...
czy chce czy nie

pani M
w jasnym sweterku i czarnych spodniach
we własnej, dość dziwnie smutnej osobie








sobota, 9 marca 2013

Labirynt fauna


Pani M. bardzo nie lubi prasowania.
Dlatego zawsze, gdy musi to robić stara się w tym samym czasie obejrzeć coś ciekawego.
"Labirynt fauna" przeleżał na twardym dysku dekodera około dwóch miesięcy (może więcej...).
Oporny pan M. jakoś nie miał na niego ochoty...
Gdy kilka godzin temu jego żona postanowiła  obejrzeć to słynne dzieło, nie miała pojęcia jak bardzo wciągnie ją fabuła. (tak bardzo że wyprasowała znacznie więcej niż zamierzała..).
Teraz gdy zasiadła na wygodnej kanapie i postanowiła napisać kilka słów na temat filmu, nie mogła znaleźć odpowiednich słów.
Może poza tym, że jeszcze nigdy żaden obraz nie połączył jej dwóch ulubionych dziedzin: II wojny światowej i baśni.
A skoro żadne mądre wnioski nie chciały skleić się w sensowną całość postanowiła poczytać innych.
I znalazła doskonałe streszczenie/ opis/ recenzję:
http://kisiel.filmaster.pl/artykul/labirynt-fauna-tym-razem-stricte-na-temat-filmu/

Jeśli ktoś oglądał miło jej będzie poczytać co o tym myśli :)

czwartek, 7 marca 2013

Bardzo-smart-phone

Słowo smart ma różne tłumaczenia. Jednym z najczęstszych jest- mądry, inteligentny. Smartfon ma więc być takim mini mądralą.
Przynajmniej według pani M...

Dziś okazało się, że to wszystko PRAWDA i że ten typ telefonu to diabelnie "smartne" urządzenie.
Ale zacznijmy od początku.
Jako że stare urządzenie nieco już szwankowało (czytaj: znudziło się), pani M. postanowiła zgodzić się na kolejne dwa lata uzależnienia od pomarańczowej sieci.
W zamian za to poświęcenie sieć zaoferowała jej trochę więcej minut, trochę wyższy abonament i małe,białe cudo.
Małe, białe cudo przyszło wczoraj i od razu przypadło do gustu swojej nowej właścicielce.
Pokochała je jeszcze mocniej, gdy okazało się, że może jej nawet powiedzieć jaka pogoda jest teraz, ile stopni będzie jutro i czy będzie padało w następną niedzielę.
Miała małe podejrzenie, że to niemożliwe by telefon bez internetu  posiadał takie luksusy.
Ale nigdy nie wykupiła dostępu do sieci w telefonie i tej myśli postanowiła się trzymać.

Po pierwszych zachwytach przyszedł czas na sprawdzenie praktyczności urządzenia.
Małe, białe cudo znowu sprawdziło się w stu procentach.
Zrobiło nawet coś więcej. Zafundowało swojej Pani piękną melodyjkę pobudkową o 6:30.

Jednak jak to w nie- bajkach bywa rano pani M. przeżyła szok.
Po sprawdzeniu stanu konta z przerażeniem odkryła, że abonament został przekroczony o 25 zł...
Szybki telefon do infolinii... piętanstominutowe oczekiwanie przy pseudo uspokajającej melodii i pani konsultantka oznajmiła że widzi połączenie z internetem...
Ok. Po 10 kolejnych minutach kwota zwiększyła się o kolejne 5 zł....
Pani M. postanowiła wyłączyć cudo i znowu zadzwoniła na info-linię...
Bez rezultatu. Pani nie wie o co chodzi i trzeba iść do punktu, pomarańczowego oczywiście...

Pani M. poszła....
Niemiła kobieta udzieliła jej dziwnych informacji, zupełnie nie na temat.
Gdy pani M. raz jeszcze wolno i DUŻYMI LITERAMI wytłumaczyła swój problem pani stwierdziła, że specjalistą nie jest (oh, really????) i specjalista to jest na drugim końcu miasta... A tak w ogóle to gdyby ona była na miejscu pani M. to by telefonu już nie odpalała...
Krokodyle łzy wściekłości cisnęły się do oczu pani M.
Już miała odsyłać cudo.. ale postanowiła że jedzie do tego specjalisty.
Raz kozie śmierć!

Wyczekała swoje z numerkiem w ręku i stanęła przed jego obliczem.
Po skwitowaniu niekompetencji swojej "koleżanki" pan wcisnął kilka klawiszy i wyłączył wszystko co mógł.
Wyraził jednak podziw dla swej rozmówczyni, że tak szybko zauważyła rosnącą kwotę abonamentu.
Podobno większość orientuje się po tygodniu....
A przecież smartfon to mądry telefon, aktualizuje się sam i nikogo nie musi pytać o zgodę.. Nie wiedziała pani?