sobota, 13 października 2012

Pani M. małe dewiacje...

Zwiedzając Forum Romanum pani M. natrafiła między innymi na ruiny ówczesnego targu...
Zdziwiona niezmiernie spoglądała na dwupiętrowy kawał budowli upstrzony milionem okien.
Zdziwienie wzięło się stąd, że tenże wiekowy zabytek był niczym innym jak praprapra......dziadkiem dzisiejszych centrów handlowych.
Podobieństwo wręcz biło po oczach.

Dzisiejsza notka zaczyna się od tego wątku nie bez przyczyny.
Bo mimo że temat zwiastuje (lub może nie w każdym przypadku) jakieś pikantne treści, to tak naprawdę głównym bohaterem dzisiejszej pisaniny jest CENTRUM HANDLOWE.
Tak naprawdę pani M. milion razy bardziej  woli targowiska miejskie, szczególnie te owocowo-warzywne...
I... male sklepiki z klimatem.
Takie jak stara księgarnia pachnąca drukiem i papierem...
Albo sklep spożywczy w którym można było kupić twarde żelki lub serek homogenizowany z prawdziwymi kawałkami truskawek.
Mimo to pani M. uwielbia centra handlowe...
Powodem nie jest olbrzymia liczba sklepów, zadaszony (i darmowy :) ) parking czy inne udogodnienia.
Chodzi raczej o ich szablonowość.
Ten sam zapach, te same sklepy, identycznie rozplanowane wnętrza, nawet ekspedientki wydają się znajome...
Wszystko to sprawia, że pani M. czuje się w nich "u siebie".
Tak jakby wcale nie zmieniła kolejnego miejsca zamieszkania, jakby wszystko było po staremu...




czwartek, 4 października 2012

I już

Negatywne emocję na szczęście ulatniają się po pewny  czasie.
Pozostaje tylko niesmak..
On tez z czasem słabnie..
Może to i dobrze...

Pani M. ostatnio poza szałem na mozzarellę ma też szał na mleczne koktajle...
Polecam:

kubek dużego jogurtu naturalnego,
czubata szklanka owoców (np. mrożonych), albo wersja mniej zdrowa- 3 łyżki dżemu,
3/4 szklanki mleka
Miksujemy i smacznego!

wtorek, 2 października 2012

Zapłata

Najlepszą "zapłatą" za poświęcenie komuś całego życia jest zwykłe dziękuję.
Ale nie to konkretne słowo, tylko czyny, które je zastępują.
Niestety najczęściej dostaje się w zamian zupełnie co innego.
A wybór jakiego się dokonało uznany jest za najłatwiejszy z możliwych...

Przykro... nieziemsko przykro....

poniedziałek, 1 października 2012

Gacie na wacie :)

A tak się zawsze wyśmiewa z tych panien!
Tak w duchu myśli, że śmiesznie! Chcą być seksowne a są po prostu zabawne.
No koń by się uśmiał i te sprawy.
Mało tego uważa, że te nitki, które noszą są niewygodne, za małe i nie spełniają swojej funkcji.
Sama ma jakieś trzy pary, kupione w atmosferze lata.
Noszone... niezmiernie rzadko...
Zazwyczaj wtedy,gdy inne właśnie się piorą albo się suszą.

I właśnie dziś był ten dzień.
Połowa majtek suszyła się grzecznie w promieniach deszczu, a następna porcja czekała na swoją kolej w wielkim, plastikowym koszu.
Pani M. nie mogła w to uwierzyć, więc przeczesała szufladę (trzecią od góry) w poszukiwaniu zaginionych w akcji.
Oczywiście bez pozytywnego rezultatu.
Ale... chwila... przecież z chaosu bieliźnianego, który uczyniła, wyłaniają się trzy pary znienawidzonych stringów...
Nie mając innego wyjścia (bo bez gatek byłoby dziś za zimno raczej) pani M. pokornie wyjęła białe gumeczki i nasunęła na tylek..
Potem oczywiście totalnie o nich zapomniała..
I pewnie przypomniałaby sobie za jakąś godzinę, w trakcie dokonywania wieczornych rytuałów.. ale nie było jej dane czekać aż tak długo...
Stwór Starszy bawił się właśnie ze swoim przyjacielem Arturkiem a pani M. ze swoją córką.
Siedziały na podłodze.
Nagle Arturek zawołał:
-Ciociu, ale jak sie tak wychylasz do Nati to widać Ci gatki bardzo....
No tak...
Komentarz chyba niepotrzebny...
Powiedziec można tylko: Nie ciesz się Tadku z czyjegos upadku.. czy jakoś tak....