poniedziałek, 24 września 2012

Mozarella....

Nie wiadomo o co tutaj chodzi...
jak to można konsumować mozarellę każdego dnia...
Codziennie od miesiąca.
I nie ma tu żadnej przesady!
Pani M. wcina ten wyjątkowy specjał w towarzystwie plastrów pomidora, listka bazylii i oliwy...

I zaczyna się zastanawiać nad dwoma sprawami.
Punkt pierwszy: ileż to ma kalorii????
Punkt drugi: dlaczego codziennie od trzydziestu dni MUSI zjeść takie danie?

No nic..
Niektóre pytanie (patrz pytanie nr 2) muszą pozostać bez odpowiedzi.

A dla uśmiechu na twarzy pani M. zaprezentuje produkt swojego własnego syna zmagającego się z zawiłościami polskiej ortografii:
rzułty
I jak tu go nie kochać?

sobota, 22 września 2012

Jestem Bogiem.....

No to tak..
Była, obejrzała, wróciła....
Z jakimi przemyśleniami?
Hmmm. Tak na szybko można powiedzieć, że niestety reklama i promocja dużo lepsza niż produkt.
Film dobry, ciekawy. Gra aktorska znakomita.
Ale... czterech liter nie urywa na pewno.
Może dlatego, że zabrakło emocji...
Zbyt dużo pozostawiono widzowi, a nadmiar wolności dobry jak wiadomo nie jest.
Poza tym pani M. się nie wzruszyła, chociaż teoretycznie wypadałoby.
Ona była zbyt wściekła na głównego bohatera!
Jak on mógł!
Taki zdolny, z coraz lepszymi perspektywami na przyszłość i.. łups...
No całkowity obłęd.
I tylko takie pytanie chodzi jej po głowie: jak to jest że naprawdę zdolni ludzie zabierają innym możliwość podziwiania ich talentu????
Dlaczego nie dają rady?
Czy Magik (główny bohater) miał "naturalne" problemy psychiczne czy po prostu nabył je wtórnie dzięki używkom?
Ech!

W każdym razie (bo kończyć trzeba, pan M. dopytuje co te klawisze tak pukają.. piszesz bloga? No tak..) można zobaczyć, posłuchać muzyki, poznać jakiś ułamek wyrwany z całej historii.
Ale... nie nastawiajcie się na niesamowite przeżycia i wyjątkowość.
Tego nie ma...

czwartek, 20 września 2012

Promowanie głupoty..

Patrząc nie tylko na media wirtualno-papierowe, ale i na telewizję dochodzi się do wniosku, że z roku na rok promowanie głupoty wzrasta.
Najlepszym dowodem jest ustawiczna promocja pewnej pani, która jedyne co potrafi zrobić to nadymać rybie usta i pozować do magazynów dla panów.
Wniosek z tego, że nie ważne co masz w środku, ważniejsze to co zrobiłaś ze swoim ciałem.
W związku z tym czy otwierasz onet czy innego Pudelka osoba ta szyderczo pozuje do zdjęć.
I można zrozumieć, że dobrze się na nią patrzy, że podstawiono ją jako Miss Euro,ale dlaczego ktoś kto nie robi nic stał się gwiazdą?????
Ostatnio gościła nawet w jakimś muzycznym programie.
Spełniała rolę... hmmm ciężko powiedzieć...
W każdym razie mignęła na widowni, po czym pani prezenterka Agnieszka Sz., bez rozsądniejszego nawiązania do tematu, wymieniła jej nazwisko.
Zdawać by się mogło, że dla prestiżu..
Ale ja się zapytam co ona osiągnęła, w czym  jest taka wyjątkowa, że sama jej obecność ma podnieść oglądalność?????
Niesamowite!
I jeszcze bardziej niesamowite jest to, że ludzie łykają ją nałogowo...
Są ZAINTERESOWANI informacjami na temat jej pierwszego razu czy uwielbienia nagości..
To jest straszne....

I wcale nie chcę, by w telewizji/internecie/gazetach były tylko kobiety naukowcy, politycy czy inne mądre osoby.
Niech będzie różnorodność i piękno ale mądre, coś wnoszące...

Niestety pobożne życzenia często się nie spełniają...


środa, 12 września 2012

Codzienności

O czym to ona chciała mi powiedzieć...
Nie pamięta..
Jak zwykle...
Pani M. i dobra pamięć niestety nie idą w tej samej parze..
Gdzieś się ostatnio pogubiły chyba.

W każdym razie mnóstwo pracy odłożonej na ten tydzień najprawdopodobniej przejdzie na ten następny...
Bo..bo..bo...
Zakupy były, wywiadówki i inne takie przeszkadzające sprawy.

Poza tym pani M. musi nosić okulary do jazdy samochodem, do kina i do oglądania TV.. aaaa i na wykłady...
Oczywiście załamała się nieco,bo ona nie lubi mieć niczego na nosie...
Poza tym pewnie będzie wyglądać brzydko.. mimo, że okulary fajne...
Próżna jest i tyle!



wtorek, 11 września 2012

Sierociniec

Kiedyś w kinie w jednej z zajawek nowych filmów Pani M. zobaczyła straszne dziecko w worku na głowie.
Tytuł filmu "Sierociniec".
Prawie natychmiast postanowiła sobie, że nigdy, przenigdy go nie obejrzy..
I wytrwała w tym postanowieniu aż do minionego weekendu..
Wtedy to na którymś z kanałów przedstawiano tenże obraz.
Pani M. wcisnęła nagrywanie i zasiadła na swojej ikeowskiej kanapie.
Sama.
Wszyscy inni, łącznie z panem M. zasnęli...
Film bardzo ją zainteresował do momentu, gdy pojawił się ów straszny chłopiec..
Gdy kilka minut póżniej zaprezentowaną inna, zmasakrowaną twarz usunęła nagrywanie i zgasiła telewizor.
Nie trzeba być zbyt bystrym by domyślać się co widziała w ciemnościach, pokonując kilka metrów z łazienki do sypialni...
I znowu postanowiła sobie, że nigdy przenigdy...
Do dzisiaj...

Coś nie dawało jej spokoju.
Musiała wrzucić tytuł na youtube a tam...
CAŁY FILM..
...oczywiście podzielony na 10 części..
Odnalazła ostatnio oglądaną scenę...
Nacisnęła play...
Palec wciąż był jednak gotowy by dotknąć magicznych dwóch kreseczek i zatrzymać film.
Ale...ani straszne dziecko ani zmasakrowane twarze nie pojawiły się już na ekranie jej komputera...
Zamiast tego oglądała najsmutniejszą i najbardziej wzruszającą historię o miłości matki do dziecka.
Miłości, która nie ma żadnych ograniczeń i nic nie jest w stanie jej zniszczyć.
Łzy kapały po klawiaturze..

A teraz w jej głowie przewijają się kolejne sceny...
Dramatyczne, trudne, zastanawiające...
I najbardziej nie może wybaczyć sobie tego, że ze strachu skasowała go z twardego dysku swojej nagrywarki...

piątek, 7 września 2012

Kobieta rozlazła...

Właśnie tak można by dziś określić panią M- kobieta rozlazła.
Niby ogarnęła poranny bałagan.
Niby wstawiła obiad..
Ale zebrać się nie może za pisanie Ważnych Rzeczy..
No jakoś nie daje rady...
Może dlatego, że pierwszy tydzień Stworów w szkole jest, mówiąc kolokwialnie, rozwalony na maksa...
A może po prostu szwy się rozlazły po wakacjach pełnych porannych wrzasków i ciągłego urozmaicania czasu dzieciom..
Coś musi być..
A że nie ładnie walczyć z własną naturą, pani M. zamierza dziś poddać się swojej aurze leniwca i nie napisać ani słowa w języku obcym :)
Wszystko zostawiamy na przyszły tydzień..
Mówiąc słowami Scarlett O'hary:  I can't think about that right now. If I do, I'll go crazy. I'll think about that tomorrow.




czwartek, 6 września 2012

Poczucie własnej wartości...


Wróćmy do pewnego lipcowego popołudnia.
Jesteśmy na jednym z nadmorskich deptaków.
Pogoda kiepska, tłum ludzi zajada gofry, zapiekanki i inne takie wakacyjne atrakcje.
Ciągle słychać cieniutkie głosy wrzeszczące: -mamo kup mi grającą fokę, niebieską oranżadę (z mnóstwem chemicznych witamin) albo tego pierdzącego gluta (kto nie wierzy, że istnieją, jest w błędzie).
W tych pięknych okolicznościach przyrody, trzysta metrów przed wejściem na plażę, kroczy rodzina M.
Głowa rodziny jak zwykle na prowadzeniu.
Tuż za nim szanowna małżonka z torbą wypchaną po brzegi napojami, drożdżówkami i innymi sweterkami. Nie wspomnę już nawet o dwóch sztukach peleryn przeciwdeszczowych.
Cały ten dobytek przewieszony przez ramię stał się idealnym wieszakiem dla Młodszej, która dzielnie pracuje nad tym, by jej mama wygięła się jak krzywa wieża w Pizie.
Starszy z charakterystycznym tylko dla niego pietyzmem zajada zakręconego ziemniaka. Obowiązkowo o smaku czosnku.
Mimo zaledwie 15 stopni pani M. jest spocona i jedyne jej marzenie to klapnięcie gdziekolwiek.
Byle już przestać chodzić.
Tymczasem z tłumu wyłaniają się długonogie panie, którym również musi być bardzo gorąco.
Ubrane w przykrótkie szorty i wycięte bluzeczki paradują na swych iluśtamcentymetrowych szpilach rozdając ulotki.
Nie żeby Pani M. zazdrościła tych obcasów. Jej baleriny ledwo dają radę w takich warunkach.
A spodenki ma podobne, no może nieco dłuższe.
Makijaż też zawsze jest, może nie tak... wyrazisty,ale codziennie.
W każdym razie jedna z odwalonych eleganckich pań podaje ulotkę panu M., następnie patrzy na panią M., jej wypchana torbę i uwieszone dziecięce dodatki i cofa rękę...
Pani M. zrobiło się najzwyczajniej w świecie przykro.
Poczuła się jak czterdziestolatka.
Ulotka dotyczyła jakiegoś party w nocnym klubie.
Nie dotyczyła jednak Matki Polki, która wieczorami nie ma prawa do zabaw innych niż poczytaj mi mamo.

Poczucie własnej wartości  (w sensie bycia kobietą) gdy jest się mamą naprawdę poddawane jest ciężkiej próbie.
Jeśli ktoś nie wierzy, wystarczy zrobić eksperyment.
Ubierz się ciekawie i wyjdź na ulicę.
Najpierw razem z dziećmi, potem sama.
W pierwszym przypadku przyglądać Wam się będą jedynie inne mamy..
W drugim... no nie wiem.. to zależy od stroju ;)
Powodzenia!

środa, 5 września 2012

Z przymrużeniem oka....


To trochę tak jak z niektórymi mężczyznami.
Twierdzą, że wygląd nie jest najważniejszy, liczy się wnętrze.
Ale czy podnieca ich widok Martyny Wojciechowskiej w trakcie wyprawy do dzikiej puszczy (moim zdaniem jest niezaprzeczalnie piękną kobietą) czy raczej Natalii Siwiec (who's that girl????????) wypinającej nadmuchane usta na boisku????

wtorek, 4 września 2012

Mieszane odczucia

Myśli tysiące spowodowały, że pani M. nie może spać.
Tuż przed 6 zwlekła się z łózka i siedzi przed monitorem.
Nie żeby była "web-addicted".. po prostu Stworek Młodszy, niemalże pięcioletni, idzie do klasy "0"...
Chęci ma ogromne i wiele pozytywnego nastawienia, także zapowiada się dobrze.
Mimo to pani M. trochę się denerwuje...
Nawet nie o to czy ona się nadaje, bo to oczywista oczywistość ;) (skromność górą....)
Ale raczej o jej emocje, o to jak się jej naprawdę spodoba nowy system.

Stworek Starszy nie chodził do przyszkolnej zerówki, gdzieś tam w naszych podróżach liznął nieco klasy "O".
Też wystartował szybciej w szkolne życie i choć pani M. nie bardzo na ten pomysł przystała, dziś się cieszy.
On był gotowy.

Pani M. musi szybko przybrać odpowiednią minę, bo jeszcze chwila i trzeba będzie obudzić zaspane pyszczki.
A one są jak barometry.
Doskonale wiedzą w jakim mama jest humorze.
Bo przecież nie tylko usta wyrażają stan emocji.
Oczy nic nie ukryją...

W oddali słychać już mamo...
Trzeba kończyć...


sobota, 1 września 2012

Dziwnie bardzo...

Dziwnie bardzo tak zacząć pisać po tylu miesiącach przerwy...
Pani M. lubi jednak w jesienne wieczory zanurzać się w bloggerowym świecie...
Dlatego powoli powraca.
Wciąż z tego samego miasta na Ł.

Dziś 1 września, ale nietypowy jakiś.
W końcu to sobota a w soboty szkoły są zamknięte :)
Dzięki temu Stworki mają bonusowe dwa dni luzu, które za zgodą matki postanowiły spędzić na leniuchowaniu..
Bez ograniczeń w oglądaniu bajek czy objadaniu się Nutellą....

Wszystkim życzę leniuchowatych ale wesołych ostatnich godzin wakacji!

PANI M.