wtorek, 28 czerwca 2011

Makaron w sałatce :)

Pani M. jakoś tak nie ma czasu by pisać..
A jeśli ma to robi tyle różnych rzeczy...
Dlatego wena uśpiona i jedyne, co można wstawić, by pusto nie było to..
przepis :)

SAŁATKA MAKARONOWA PO TURECKU by Asia


makaron wstążka
groszek konserwowy
marchewka duża, starta na grubych oczkach
czosnek (2 ząbki lub ile kto lubi :) )
jogurt naturalny

Makron gotujemy (NIE ROZGOTOWAĆ!!), dodajemy marchewkę i groszek.
Rozgniatamy czosnek, mieszamy go z jogurtem. Solimy sos i zalewamy nim składniki..

A teraz widelec w rękę i smacznego!!!

I coś dla zmysłów innego typu :)






wtorek, 21 czerwca 2011

NAKAZY, ZAKAZY...

Pokora, pokora, pokora...
Pani M. powtarza to sobie cały dzień, a najbardziej intensywnie, gdy jest w pracy...
Nagle stała się panią od wszystkiego.
Stanęła po drugiej stronie.
Zawsze ona była obsługiwana. to jej próbowano dogodzić.
Teraz role się odwróciły.
I... nawet jej to odpowiada.
Lubi to, co robi, chociaż czasem chciałaby fuknąć na pewne osoby, a wie, że nie może.
Musi być jak bohater "Pachnidła" (wiem, wiem.. to nie jest dobry przykład do naśladowania), stać się kleszczem, który sobie wisi i czeka na swój moment.
Ma w głowie cały zapas przykazań, z których najważniejsze to:
NIE WCHODŹ W ŻADNE UKŁADY
NIE WYRAŻAJ GŁOŚNO SWOICH OPINII O INNYCH, NAWET GDY DOPROWADZAJĄ CIĘ DO SZAŁU
BĄDŹ MIŁA, ZAWSZE!!!
itd itd..

Na szczęście wciąż jest też mamą i ta sfera pozwala jej na znalezienie równowagi i siły...

Piosenka, która często leci w pracy i jest bardzo.. hmm.. ładna po prostu:

wtorek, 14 czerwca 2011

Wieści z frontu...

Praca uszlachetnia...
To fakt...
W czasie tych kilku godzin, pani M. zaczęła otwierać oczy.
Dlaczego? Nie wie.
W każdym razie rozpoczęła naukę doceniania własnego życia :)
I... dobrze jej z tym.
W firmie na Z. nie jest łatwo, ale co tu się dziwić? Swoją pańszczyznę odrobić trzeba.. szczególnie po tylu latach w domu...

A tak z innej beczki..
Zna ktoś sprawdzone przepisy na danie dla wegetarianki nie jedzącej również jaj itd...

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Nowa rola

Na głowie ręcznik. Trzeba go zdjąć i migiem wysuszyć włosy, bo potem będą jakieś takie.. noooo... zmechacone... czy coś w tym stylu...
Zapach Johna Friedy to ostatnio ulubiony zapach szamponu Pani M.
Dziwnie relaksuje.. Daje takie uczucie, jakie ma się po wyjściu od fryzjera.. (oj.. zapachniało reklamą.. a tak nie miało być przecież).
Na balkonie rusza się sukienka teściowej, która przyjechała pomóc w opiece nad dziećmi (nie sukienka oczywiście...).
Miło z jej strony.. choć znacznie wygodniej byłoby mieć taką "dochodzącą" pomoc, bo 24h/dobę w towarzystwie osób trzecich bywa męczące. Dla obu stron.
Ale i tak jest dobrze.

Za kilka godzin pani M. wejdzie w nową rolę. Rolę, której już dawno nie odgrywała.
Ale to dobry moment, nawet może ostatnia szansa, by się w nią wcielić.
Za 6 godzin autorka domubeznamiaru będzie już nie tylko "the lady of the house" i Matką Polką, ale też pracownikiem....

niedziela, 12 czerwca 2011

Adwokatowo :)

Pani M. obiecała przepis...
Ale najpierw o własnych przemyśleniach...
Nie do końca pasuje jej tu spód, który jest biszkoptem.
Gdyby mogła wprowadzić jakąś wariację na ten temat, zrobiłaby przekładaniec z mini biszkoptów i masy adwokatowej. Ale to już pozostawia inwencji twórczej osób, które skuszą się na.. 

ADWOKATOWE SZALEŃSTWO....

Pieczemy biszkopt

Masa:
0,5 l kremówki
2 śnieżki na mleko
1 stopiona biała czekolada (mogą być dwie)
1/4 l adwokata
orzechy-10 dkg/ lub rodzynki i płatki migdałowe
wiórki kokosowe/ lub starta mleczna czekolada

Kremówkę ubijamy, następnie dodajemy śnieżkę, stopiona czekoladę i powolutku dodajemy adwokat. Miksujemy. Na koniec dodajemy pokrojone orzechy lub rodzynki i płatki migdałowe.

Biszkopt kroimy na dwie części,
Masę adwokatową dzielimy na dwie części i do jednej z nich wkruszamy pozostały biszkopt. 
Na blaszce układamy kolejno:
1. biszkopt
2. masa z biszkoptem
3. pozostała masa adwokatowa
4. wiórki kokosowe lub starta czekolada..

Mniam........................
Wracam do kuchni, gdzie na ostatnim piętrze leży nadal połowa ciasta...




czwartek, 9 czerwca 2011

Goście :)

Kap, kap, kap..
A jeszcze wczoraj ogromne słonko i za mało cienia..
Stworki skwaszą się strasznie, gdy zobaczą, że nie da się wyjść na dwór na zbyt długo...
Ale czeka nas wizyta gości, więc dziś zakupowo-jedzeniowy szał.
Pani M. wypróbuje nowy przepis na ciasto, jeśli się uda, podzieli się z czytelnikami oczywiście :)
I postara się znowu więcej pisać.. ale nie obiecuje...
I odwiedzać.. ale... też nie może obiecać... jeszcze...

sobota, 4 czerwca 2011

Bla, bla, bla

Ryżowo-cynamonowy deser zniknął w ustach szybciej niż batonik..
Pani M. objada się.. Bezkarnie?
Może tak...
W końcu geny ma nie takie złe...

Ale co tu pisać o jedzeniu, gdy w głowie milion myśli, ale zero pomysłów..
Jedno jest pewne.. wszystko się zmieni.
Pani M. postanowiła nie żyć już marzeniami o cofnięciu czasu, bo się nie da..
Tylko szkoda jej opuszczać Krainę Czarów i przejść do Krainy Przyziemności...
Chyba jednak nie ma wyjścia..
Trzymajcie kciuki...
...............................................
A z innej beczki...
Pani M. nabyła dziś, zupełnie przypadkiem bajki dla dzieci ze swoich czasów:)
Zupełnie za darmo :)
Między innymi "Kubusia Puchatka", "Pchłę Szachrajkę", "Karolcię i kilka innych :)